poniedziałek, 20 października 2008

piątek, 17 października 2008

My w mediach

W środowym numerze "Aktualności Lokalnych"ukazał się krótki artykuł na temat naszych ostatnich wyścigów.

A ponizej artykuł z numeru wrześniowego.


poniedziałek, 29 września 2008

MTB Gryf Maraton - edycja VII - Szczecin

Ostatnie zawody w tym sezonie, zarówno dla mnie jak i dla Marka. Niespodziewanie dla samego siebie, kilkanaście godzin przed startem, zdecydowałem się wziąć w nich udział. Kilka dni wczesniej sprzedałem mój rower wyścigowy na ramie El Ninio i został mi jedynie mój treningowy Trek 4300. Zawody miały by dla mnie pozegnaniem z sezonem 2008, na mojej ulubionej trasie w Puszczy Bukowej. Tymczasem nieoczekiwanie pobiłem własny rekord trasy, zajmując przy okazji drugie miejsce w M3 na dystansie 35 km.

Marek zajął miejsce ósme. Z naszych złotowskich rejonów byliśmy jedymi reprezentantami.

Ponizej kilka zdjęć z tych zawodów.



Maraton Michałki MTB w Wieleniu

20 września odbyła się kolejna edycja Maratonu MTB Michałki w Wieleniu. Na starcie stanęło 323 zawodników. Do wyboru były trzy dystanse. Wraz z Markiem, Kazimierzem Kowalskim oraz Andrzejem Kałowiczem wyruszyliśmy na dystansie średnim - 57 km. Wyścig może nie przebiegł całkiem po naszej myśli - i Marek i ja ubraliśmy się za ciepło, co spowodowało przegrzanie, a mi łańcuch wciągnął się pod przednią przerzutkę, przez co straciłem kontakt z czołowką.
Ponizej nasze zdobyte miejsca (odpowiednio w swoich kategoriach):
Kazimierz Kowalski - 2 miejsce w M5 (2:22:09)
Sławek - 8 miejsce w M3 (2:23:20)
Marek - 13 miejsce w M2 (2:36:09)
Andrzej Karłowicz - 9 miejsce w M5 (2:39:13)

Zdjęcia z www.sietek.info .

czwartek, 18 września 2008

Finał amatorskich Mistrzostw Polski w Kolarstwie Górskim - Olsztyn

W sobotę 13 września stanąłem na starcie finału Amatorskich Mistrzostw Kolarskich Family Cup w Olsztynie.


Przypomnę, ze do finału awansowały pierwsze szóstki zawodników w swoich kategoriach z eliminacji regionalnych. Moje trzecie miejsce w Pile z eliminacji dla województwa wielkopolskiego dało mi tę mozliwość.

Trzeba przyznać, że miejsce zawodów było naprawdę urokliwe. Las, górki, rzeka płynąca obok fragmentu trasy. A sama trasa chwilami bardzo szybka, chwilami mocno stroma (w górę) i mocno stroma (w dół) co widać na powyższym zdjęciu.

Według regulaminu zawodnicy mieli być rozstawieni zgodnie z wynikami z eliminacji. Zatem teoretycznie powininem startować z trzeciego rzędu na sześć. Niestety, organizatorzy zdaje się o tym zapomnieli... Tym sposobem startowałem z tyłu, co widać na poniższym zdjęciu (z lewej, z tyłu za numerem 425)

Przez to od samego początku miałem co odrabiać. Pierwsze dwa okrążenia szło mniej więc równo. Podczas trzeciego okrążenia poczułem się lepiej i zacząłem wyprzedzać. I to masowo. Zwłaszcza na podjazdach. Niestety, notowałem straty na jednym trudnym zjeździe. Geometria mojego roweru plus śreniej klasy amortyzator oraz brak zachować samobójczych spowalniały mnie w tym miejscu. Jak wspomniałem udawało mi się to nadrabiać na podjazdach, ale według moich obliczeń w ciągu całej trasy, której przejechanie zajęło mi 56 minut, te straty mogły wynieść około 40 sekund. Gdy walczy się o czołowe lokaty, to dużo.

Ostatecznie zająłem siodme miejsce. Niby nie jest źle, biorąc pod uwagę wysoki poziom zawodów, ale jednak pozostał lekki niedosyt...

Myślę, że podczas przyszłorocznych zawodów organizatorzy powinni zastosować elektroniczny pomiar czasu. Nie byłoby sytauacji, że tak jak podczas dekoracji seniorów okazało się, że nie policzono zawodnika, ktory wjechał na metę jako drugi (!). Organizatorzy tłumaczyli się, duża ilością jadących... Ja wyniki mojej kategorii poznałem dopiero około 19.00, pół godziny po oficjalnej dekoracji. Nie było zatem nawet możliwości weryfikacji rezultatów...

Całość zrekompensowały jednak atmosfera wśród zawodników, otaczająca przyroda oraz mnóstwo nagród w finałowej loterii.

Podsumowując - warto było pościgać się na tej ładnej trasie, poznać nowych ludzi, sprawdzić się z najlepszymi, fajnie spędzając czas.

A za rok zobaczymy...

Zdjęcia pobrane z http:// fotocykle.pl , http://wiesia.nets.pl/ oraz http://www.familycup.com.pl

poniedziałek, 1 września 2008

Wrzosy, miny, dzikie węże...

Tym razem wyjątkowo nie bedzie wyścigowo. Ponieważ wygląda na to, że 31 sierpnia był ostatnim letnim, ładnym, niedzielnym, nie wyścigowym dniem, wraz z Markiem zrobiliśmy zamiast treningu jazdę turystyczną. Dystans 90 km sam w sobie jest chyba też niezłym treningiem.
Tereny dawnego poligonu między Okonkiem a Bornym Sulinowem niejeden raz były opisywane w prasie, jako idealne dla turystyki rowerowej. I słusznie. Poniżej kilka fotek z tej wycieczki.

Wielkie odkryte przestrzenie oraz leśne ściezki. Kilometry kwadratowe bez domostw i ludzi. tu warto mieć mapę i/lub GPS.

Jest jak na Dzikim Zachodzie. Można się natknąć nawet na zmiję...

Trochę leśnych ścieżek...
Wygląda na to, ze bylo niebezpiecznie ;) Znaleźliśmy taką oto tablicę ostrzegawczą:


Podczas zjazdu, malowniczym jarem, trafiła się przeszkoda po ostatnich wichurach


Trzeba bedzie jeszcze tam wrócić jesienią. Jest gdzie jeździć, dużo zostało jeszcze do zeksplorowania.

środa, 27 sierpnia 2008

Gryf MTB Maraton - Barlinek - 17.08.2008

Duzo błota, ciekawa trasa, singletracki, moje opony "Dancing" Ralph - to wszystko złożyło się na mój średni wynik 6/32 miejsce w kat. M3, a miejsce 9/115 w open.
Marek - 9/30 w M2 i 19/115 w open.
Dobre jedzenie, ładne miejsce.
10 dni po zawodach - wciąż brak zdjęć na stronie Gryf Maraton, stąd też ich brak w tym wpisie.

Maraton EST - Wałcz 24.08.2008

Czy można przejechać maraton MTB ze średnią szybkością prawie 31 km/h? Okazuje się, że tak. Maraton Est w Wałczu, którego trasa biegła lasami wokół Wałcza był właśnie takim wyścigiem. Trasa, która niemal cały czas biegła po płaskim terenie, leśnymi, ubitymi drogami pozwoliła osiągać wręcz niewyobrażalne, jak na tę dyscyplinę, prędkości. Jazda na kole, zmiany to raczej sytuacje znane z wyścigów szosowych.

Jak to zwykle bywa największą popularnością cieszył się dystans Mega, tutaj liczący 52 km. Na starcie stanęło niemal pięćdziesięciu zawodników. Z dystansem Giga, gdzie do pokonania było ponad 70 km, postanowiło zmierzyć się jedynie około dwudziestu kolarzy. Na liście startowej byli kolarze zarówno z Pomorza i Wielkopolski jak i z okolic Warszawy. Gęsto było od zawodników Corratec Team. Złotów reprezentowany był przeze mnie, Marka i Irka Gabrycha. Na starcie pojawił się także reprezentant Lipki – Wit Łańcucki.


Od samego początku udało mi się trzymać ścisłej czołówki. Ostatnie 15 km jechałem w czteroosobowej grupie. Dzięki równemu rytmowi i dobrej współpracy mieliśmy niezłe tempo. 10 km przed metą pędziliśmy przez las około 40 km/h! Czułem się mocno i miałem odpowiedni zapas sił na walkę na finiszu. Gdy, około 1 km przed metą, zacząłem zbierać się do ataku poczułem, że w tylnym kole właśnie niemal całkowicie zeszło mi powietrze. Zaprawdę, gówno... Chyba prawie każdy wie, że jest niemożliwością jechać pełną szybkością bez powietrza w oponie. Tym sposobem 500 metrów przed metą oglądałem plecy rywali, gdy rozgrywali między sobą finałową walkę. Gdyby nie ten pech mogło być trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej i drugie w kategorii. A tu pechowa guma zabrała te sekundy. Czwarte miejsce w kategorii M3 i szóste w klasyfikacji generalnej to nie to na co liczyłem. To klęska.
Pecha miał także Irek, który również złapał gumę, ale wcześniej, bo mniej więcej w połowie dystansu. To również kosztowało go cenne minuty. Nawet więcej minut. Następnym razem na pewno będzie miał zapasową dętkę. I pompkę.


Nasze wyniki z maratonu MTB w Wałczu wyglądają następująco:

Sławek – czas 1:35:21 - 6 miejsce w klasyfikacji generalnej, 4 miejsce w kategorii M3
Marek – czas 1:39:28 - 9 miejsce w klasyfikacji generalnej, 3 miejsce w kategorii M2

Irenek Gabrych – 1:56:33 - 31 miejsce w klasyfikacji generalnej, 11 miejsce w kategorii M2.

piątek, 4 lipca 2008

Gryf Maraton - Łobez 29.06.2008

Trzeci po raz trzeci w tym sezonie. Tak mogę podsumować swój udział w kolejnej edycji Gryfa. Marek otarł się o podium, zajmując miejsce 4-te.

Sama trasa była całkiem ciekawa. W większości poprowadzona przez lasy, teren pofalowany z kilkoma mocniejszymi podjazdami. Urozmaiceniem było duzo kaluz po same ośki.

Z powodu braku zdjęć z trasy prezentuje tylko te ze startu i dekoracji.


Jako minus zaliczę brak wyraźnego oznakowania na 30-ym kilometrze, gdzie zabłądziłem nie tylko ja, jak się pózniej okazało. Kosztowalo mnie to stratę około 10 minut. Na metę dotarłem ze stratą około 2 minut do pierwszego zawodnika i zajmując tym samym trzecie miejsce. Niestety błędnie oznakowana trasa potrafi wypaczyć wyniki.
Poza tym sympatyczna atmosfera, duzo miejsca na zaprakowanie i dobra pogoda, spowodowały, że będę dobrze wspominał ten wyścig.

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Maraton w Głuszycy 14.06.2008

Tym razem relacja Marka z jego udziału w MTB Marathon w Głuszycy.







Maraton w Głuszycy z cyklu Powerade MTB Marathon od dawna zapowiadany był jako najciekawszy i najtrudniejszy w sezonie. W tym roku również postanowiłem wziąć w nim udział, gdyż malowniczy i interesujący teren Gór Sowich bardzo mi się spodobał. Impreza ta została zaliczona do prestiżowego cyklu Marathon Man Europe oraz czeskiej serii Kolo pro Zivot. Do Głuszycy przyjechałem 5 dni przed wyścigiem, aby poznać tamtejsze trasy, zachować formę oraz wypocząć. W czasie moich codziennych porannych treningów zdążyłem poznać praktycznie 80% trasy, która nie stanowiła już dla mnie zaskoczenia i przejechałem łącznie przez te dni około 140 km. Jak się okazało, po południu dzień przed maratonem (piątek 13- go!), przejechane kilometry i bardzo wysokie przewyższenia dały mi się we znaki w postaci ostrego bólu lewego kolana. Pamiętając ubiegłoroczny sezon, zaczęły mnie ogarniać poważne wątpliwości czy dam radę przejechać, a nawet rozważałem możliwość rezygnacji ze startu. Następnego dnia miasteczko sportowe zostało usytuowane na stoku narciarskim w Łomnicy ok. 12 km od Głuszycy. Oprócz krajowych zawodników, przyjechało wielu kolarzy z całej Europy m.in.: Austrii, Niemiec oraz liczne grono Czechów. Organizator rozdzielił godziny startów dystansów mega i giga, co było bardzo dobrym rozwiązaniem. Wystartowałem w dystansie mega (60km). Jak przystało na maraton górski, start rozpoczął się dość spokojnie, a kolarze zbytnio się nie przepychali, gdyż trzeba było rozsądnie dysponować siłami.

Ze względu na poważną kontuzję kolana, już na pierwszych kilometrach wiedziałem, że będę jechał dla samej, bardzo ciekawej i trudnej do pokonania trasy oraz nie będę miał możliwości podjąć ostrej rywalizacji, a samo ukończenie maratonu będzie sukcesem. Praktycznie musiałem siłą woli walczyć z uporczywym bólem i stosować wielokrotnie miękkie przełożenia oraz czasami podprowadzać rower. Postanowiłem dojechać, choćby miało to trwać do wieczora. Z momentów, które szczególnie zapadły mi w pamięci mogę wymienić: przejazd przez sztolnie podziemi „Osówka”, przejazd pograniczem polsko- czeskim, wjazd i zjazd ze szczytu „Wielkiej Sowy” (1015 m) oraz ostatnie kilometry trasy w pobliżu Łomnicy, gdzie wielu uczestników było bardzo wycieńczonych trudami trasy.

Widoki na trasie przypominały te z czasopism rowerowych i zagranicznych folderów. Ze stosowanej przeze mnie techniki jazdy sprawdziło się po raz kolejny podjeżdżanie na stojąco w początkowej fazie maratonu. Dodam, że nie wszędzie było to możliwe, gdyż bardzo duże nachylenia powodowały, że w niektórych miejscach trzeba było pchać pod górę rower. Zjazd z „Wielkiej Sowy” zgodnie z zapewnieniami organizatora rzeczywiście można uznać za kultowy, gdyż wielkie kamienie i głazy, korzenie i uskoki powodowały, że trzeba było wykazać się perfekcyjną techniką panowania nad rowerem. Wspomnę, że wielu kolarzy złapało defekty w postaci przebitej dętki lub odnosząc obrażenia ciała. Ja na szczęście dojechałem szczęśliwie do mety nie odnosząc żadnych, przykrych niespodzianek. Podsumowując mogę dodać, że wyścig stanowił duże wyzwanie i będę go jeszcze długo wspominał, a z udziału mam satysfakcję. Sam byłem zaskoczony skalą trudności trasy i dużymi przewyższeniami.

Ostatecznie w Głuszycy zająłem 170 miejsce w klasyfikacji open (na 323 sklasyfikowanych) oraz 71 miejsce (na 103 uczestników) w kategorii M2. Może nie jest to szczególnie dobre miejsce, ale zrekompensowała mi je znakomita, malownicza trasa i panująca atmosfera wśród kolarzy.

Marek

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Kujavia XC - Bydgoszcz 16.06.2008

Moja „ostatnia niedziela” mogła być niezbyt mile zapamiętana. Mogła, ale na szczęście znalazło się kilka plusów.
Pierwszy raz wziąłem udział w Kujawia XC w Bydgoszczy. Dopiero kolejnego dnia doczytałem się na stronie internetowej organizatorów, że za cel stawiają sobie wysoką skalę trudności trasy… Tak też było.


Na miejsce zawodów wybrałem się z Kazimierzem Kowalskim i Irkiem Gabrychem. Przed zawodami zrobiliśmy objazd trasy. Została chyba ułożona tak, aby pomoc medyczna miała pełne ręce roboty. Prawie pionowe ścieżki pomiędzy krzakami, twarde podłoże, zjazdy po skosie po wysuszonej ściętej trawie – wszystko to sprzyjało upadko i wypadkom, których rzeczywiście nie brakowało. W wyścigu Elity (9 okrążeń) wzięło udział 25 zawodników, ale ukończyło go 17-stu. Również Irek po upadku, po drugim okrążeniu zdecydował się wycofać.

W mojej grupie (Masters + Supermasters) było nas 15-stu. Pierwszy raz od samego początku wolałem ustawić się na końcu stawki.

Po godzinie męki i jednym upadku szczęśliwie udało mi się dojechać do końca bez poddania wyścigu. Do słabego wyniku oprócz totalnie nie pasującej mi trasy doszła jednak też słabsza forma. Ukończyłem wyścig na 8-ym miejscu (na 11 zawodników w mojej kategorii). Kazik Kowalski w swojej kategorii był drugi (na 4-ech w kat.)
Plusy to sympatyczne dziewczyny robiące zdjęcia, które dopingiem dodawały sił. Bez tego dopingu pewnie bym się wycofał po pierwszym lub drugim okrążeniu. Naprawdę chciałem tak zrobić. Drugi plus to bardzo dobre jedzenie, a trzeci to świetna galeria zdjęć, skąd zresztą pobrałem zamieszczone tu nasze fotki http://picasaweb.google.pl/KujawiaXC/KomputerTuPlKujawiaXC2



A pod ponizszym linkiem relacja z tychze zawodów, ze strony MTB News:

http://www.mtbnews.pl/content/view/386/1/

czwartek, 12 czerwca 2008

Gryf MTB w Witnicy - 1.06.2008

Ponizej relacja Marka z zawodów w Witnicy, które ja tym razem sobie odpuściłem.

W Witnicy w ramach cyklu Gryfa wystartowałem na drugi dzień po zawodach xc w Pile, dlatego nie obiecywałem sobie zajęcia wysokiego miejsca. Trasa okazała się na większości odcinków płaska. Pierwsze 7 km od startu odbyło się w tumanach kurzu w bardzo wysokim tempie. Duże ilości piachu i wysoka temperatura na trasie spowodowały selekcję grup kolarzy. Natomiast w okolicach Bogdańca trasa przebiegała po pagórkach i serpentynach, co stanowiło urozmaicenie tego płaskiego wyścigu. Na podjazdach czasami odczuwałem w nogach wysiłek z poprzedniego dnia. Podczas wyścigu stosowałem się do porad mistrzów z którymi trenujemy: Kazimierza Kowalskiego i Zdzisława Barana. Ich metody i polecana technika jazdy sprawdziły się. Ostatecznie na dystansie 40 km zająłem 7 miejsce w kategorii M2 na 33 zawodników, a w klasyfikacji open 9 miejsce na 100. Podsumowując, z przebiegu wyścigu, jak i wyniku jestem zadowolony.

Marek

wtorek, 3 czerwca 2008

Family Cup - Mistrzostwa Polski Amatorów

Zawody z serii Family Cup to jedna z najstarszych imprez cyklicznych tego typu w naszym kraju. Obejmują dyscypliny takie jak pływanie, narciarstwo, tenis oraz oczywiście kolarstwo górskie.

W minioną sobotę, 31 maja w Pile, odbyły się Amatorskie Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Górskim. Były to eliminacje dla regionu województwa wielkopolskiego i lubuskiego. Dodać tutaj należy, że zdobycie miejsca w pierwszej szóstce w każdej kategorii uprawnia do udziału w wielkim finale, który odbędzie się13 września w Olsztynie. Nasz region reprezentowany był przez Kazimierza Kowalskiego z Krajenki oraz przez mnie i Marka oraz Irka Gabrycha ze Złotowa.

Powyzej Marek w trakcie wyścigu

Trasa poprowadzona była po pętli o długości 2 km, w zdecydowanej mierze po terenie płaskim, aczkolwiek piasek oraz wystające korzenie i kilka krótkich, acz stromych zjazdów i podjazdów potrafiły niektórym przysporzyć kłopotu.


W mojej kategorii Weteranów walka była bardzo zacięta. Po pierwszym okrążeniu zajmowałem czwarte miejsce jadąc zaraz za zawodnikiem z Murowanej Gośliny - Mariuszem Grzywniakiem, Piotrem Nowackim - trenerem pilskiego UKS Speeder - http://www.kolarz.pl/ i Witem Łańcuckim z Lipki. W drugim okrążeniu wskoczyłem na trzecie miejsce, a na początku trzeciego niespodziewanie na pierwsze. Piotr jednak wraz zawodnikiem z Murowanej Gośliny siedzieli mi na kole trzymając rękę na pulsie. Tym sposobem po kolejnych, bodajże dwóch, okrążeniach wyprzedzili mnie. Stwierdziłem, że postaram się kontrolować sytuację na tyle, aby nie spaść na pozycję czwartą. W okolicach piątego okrążenia niespodzianka – Piotr stoi mocując się z łańcuchem. Ma jednak pecha do defektów, które mam wrażenie, przytrafiają się mu względnie często podczas zawodów. W ten sposób dwa lub trzy ostatnie okrążenia jechałem na drugiej pozycji. Piotr jednak nie stracił zbyt wiele, a będąc zawodnikiem bardzo dobrym i doświadczonym zdołał dojść do mnie i wyprzedzić przed ostatnimi górkami i wjechał na metę około 20 m przede mną.

Powyzej ja na prowadzeniu, a poniżej pościg kontrolowany...

Kazimierz Kowalski w kategorii Weterani Starsi zajął pierwsze miejsce. W kategorii Weteranów zająłem trzecie miejsce, a miejsce czwarte Wit Łańcucki. W kategorii Seniorów miejsce pierwsze zdobył Irek, a trzecie Marek. Ciekawostkę stanowi fakt, że wśród Weteranów została zachowana kolejność z zawodów z zeszłego roku – Piotr Nowacki, Sławek Dereszkiewicz, Wit Łańcucki. Wszyscy zdobyliśmy jednak pozycje o jedno miejsce niżej niż w 2007 roku, gdyż miejsce pierwsze zajął niespodziewanie zawodnik z Murowanej Gośliny.

Powyzej: 2 - Piotr Nowacki, 3 - ja, 4 - Wit Łańcucki

Powyzej: 1 - Irek Gabrych, 3 - Marek, 4 - Tomek Nowacki

Powyzej Kazimierz Kowalski na pierwszym miejscu podium.


Wszyscy zdobyliśmy więc kwalifikacje do finału Mistrzostw Polski Amatorów w Olsztynie. Inna sprawa, czy wszyscy się tam wybiorą…

Link do artykułu w "Aktualnościach Lokalnych" http://zlotowskie.pl/index.php?art=2691

wtorek, 27 maja 2008

Puchar Thule - Chodzież 25 maja

W niedzielę 25 maja gościliśmy w Chodzieży na kolejnej edycji Pucharu Thule Wielkopolskiej Ligii Masters. Zarówno dla mnie jak i dla Marka ten wyścig miał być nauką i treningiem przed nadchodzącym weekendem (Family Cup i MTB Gryf Maraton) Trzeba przyznać, że trening był mocny. Trasa była wymagająca technicznie, a zawodnicy prezentowali bardzo wysoki poziom.
Oprócz nas, Złotów i okolice reprezentowali Wiesław Fidurski (wraz z młodymi zawodnikami Drogowca), Irek Gabrych, Zdzisław Baran i Kazimierz Kowalski.

Od lewej: ja, Irek Gabrych, Zdzisław Baran, Kazimierz Kowalski, Wiesław Fidurski

W głębi Kazik Kowalski

Na pierwszym planie Kazik, potem ja, a w zakręt wchodzi Wiesław Fidurski


Ja podczas zjazdu...


... i podczas podjazdu.

Ja juz po. Irek i Marek dopiero przed wyścigiem.

Marek podczas pokonywania kolejnego okrązenia.

...i kolejnego.


Wyniki ponizej (czasy mogą się róznic ze względu na to, ze niektórzy zawodnicy są dublowani)

Pełna lista dostępna jest tutaj: http://www.gogolmtb.of.pl/


Sławek - 12 (na 24 zawodników w M1) czas - 1.16.06

Marek - 17 (na 24 zawodników w Elicie) czas 1.22.51

Zdzisław Baran - 1 (na 10 w M3) czas 1.07.44

Kazimierz Kowalski - 4 (na 10 zawodników w M3) czas 1.05.59

Wiesław Fidurski - 6 (na 10 zawodników w M3) czas 1.09.11

Ireneusz Gabrych - 10 (na 24 zawodników w Elicie) czas 1.11.03


To była dobra "nauka jazdy", a ponadto dopisała pogoda i sympatyczne towarzystwo.


Tekst: Sławek Dereszkiewicz

Zdjęcia: Tadeusz Dereszkiewicz , Marek Dereszkiewicz