poniedziałek, 27 grudnia 2010

Podsumowanie sezonu 2010

Wyścigi
Zaczęło się w Dolsku. Tradycyjnie na początku sezonu, pierwsze dwa wyścigi traktuję bardziej rozgrzewkowo dla wejścia w rytm wyścigowy. Podczas tej edycji Poerade Suzuki MTB Marthon na dystansie 65 km zająłem 111 miejsce open i 33 w M3. Już 2 tygodnie poźniej podczas Skandii w Chodzieży wypróbowałem docelowy w tym sezonie typ dystansu 40 km. Tam było lepiej - 9 miejsce open i 4 w M3. Do podium zabrakło długości roweru.
W maju wziąłem udział w trzech imprezach, wszystkie XC. Dwa razy puchar Thule, który standardowo kończę w okolicach miejsca 7 -12 oraz zawody w Pile z cyklu Family Cup, gdzie po raz kolejny zająłem drugie miejsce, zaraz za Piotrem Nowackim.
Czerwiec był udanym miesiącem - 1 miejsce w M3 w maratonie w Bytowie, 1 miejsce w open w maratonie Gryfa w Starym Kurowie oraz impreza treningowa, czyli Puchar Thule w Chodzieży z miejscem 10-ym.
 Lipiec stał dla mnie pod znakiem mini wyprawy poprzez Pomorze Srodkowe, która była strzałem w dziesiątkę i pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Ponadto dwie imprezy w Połczynie Zdroju podczas 40'C upałów. Pierwsza to XC z cyklu Thule - miejsce 8, a następnego dnia Bike Cross Maraton i miejsce 2 w M3. Sierpień to dla mnie dwa drugie miejsca - raz w Człuchowie (Luiza XC), gdzie na trzecim miejscu zameldował się Marek oraz Gryf MTB w Wałczu, a właściwie w Ostrowcu k/Wałcza.
Wrzesień był bardzo interesujący. Trzecie miejsce w M3 w Gryf Maratonie w Barlinku to sukces biorąc pod uwagę, że ostatnie 7 km jechalem bez powietrza w przednim kole. Gdyby nie to, zameldowałbym się pierwszy w open na dystansie 35km. Kolejne dwie imprezy to szosa w Pile i dwa czwarte miejsca dzień po dniu - raz w jeździe na czas i raz ze startu wspólnego.
Już tydzień później poprawilem sobie humor w Wieleniu, gdzie z numerem 21 na kierownicy wygrałem samo "oczko" wygrywając na dystansie 30 km w M3 i zdobywając przy okazji bagażnik samochodowy na rower firmy Thule. Najwyraźniej we wrześniu byłem i w dobrej formie i szczęscie mi sprzyjalo. Już tydzień po Wieleniu ponownie stanąłem na pierwszym stopniu podium, po raz drugi w tym sezonie w klasyfikacji open. Po raz pierwszy jednak dowiózł mnie na metę 29er. Było to podczas ostatniej imprezy z cyklu Bike Cross, która odbyła się nieopodal Murowanej Gośliny, w Łopuchowie.
Pażdziernik stal pod znakiem wycieczek turystycznych z Markiem i Andrzejem po poligonach Bornego Sulinowa, jednak znalazł się czas na ostatni w sezonie wyścig. Sezon zacząłem dystansem mega i tak też go zakończyłem. Maraton po okolicach Koscierzyny na dystansie 64 km, zakończylem na 4 miejscu w M3.
Cztery czwarte miejsca, jedno trzecie, cztery drugie i aż cztery pierwsze, w tym dwa w open. Sezon 2010 uważam za lepszy, niż było w planie!

Kilometry
Wcale nie bylo ich tak wiele. Przejechalem dużo mniej, niż w poprzednich latach, bo tylko okolo 7600 km. Co prawda przygotowywałem się do krótkich dystansów 30 - 40 km i stąd nie było potrzeby nabijania setek kaemów.

Sprzęt
Treningi i wyprawa - tu moim towarzyszem był Scott Aspect 40. Rewelacyjny rower, bazawaryjny, przyjemny w jeździe. Niestety został sprzedany, aby zasilić portfel przy zakupie 29-era Gary Fisher Mamba, który zajął jego miejsce. Sprzętem wyścigowym pozostał Scott Scale, który jeszcze mnie nigdy nie zawiódł i który uważam za najlepszy rower do ścigania. Pozostanie nim także w sezonie 2011.


Drużyna
To był mój pierwszy rok w Goggle Pro Active Eyewear Team. Dzięki temu udało mi się poznać kilka nowych sympatycznych osób, a i na trasie wyścigów robiło się raźniej, widząc swoich. Sponsor zaopatrzyl nas w okulary i stroje i wywiązał się ze wszystkich zobowiązań w 100%, tak więc jest nieźle.
Wygląda na to, że w sezonie 2011 do GPEAT dołączy też i Marek.
Zdarzyło się, że w weekend w Połczynie Zdroju w sobotę (Thule XC) startowałem jako zawodnik GPEAT, natomiast w niedzielę (Bike Cross) jako zawodnik LKS Drogowiec Złotów.



Rok 2011
Kalendarz startów jest w trakcie układania. Więcej w najbliższych tygodniach.

Poniżej pokaz slajdów, ilustrowany muzyką - wybrane momenty tego sezonu...

I jeszcze krótki filmik do tego samego motywu muzycznego (próby rozgryzienia programu do montażu, tak wiec nie jest to arcydzieło...)

niedziela, 31 października 2010

Tajna baza odnaleziona!

Ostatnimi czasy nasze jednodniowe wypady Rowerowego Korpusu Ekspedycyjnego mają charakter na poły militarny. Przynajmniej taki jest cel wycieczek od wrzosowisk Bornego Sulinowa począwszy, na których "trenował" E.Rommel, poprzez dawne miasta - bazy, jak Kłomino i wspomniane Borne, aż do dzisieszego punktu docelowego wyprawy - miejsca, gdzie jeszcze niedawno była gotowa do odpalenia broń nuklearna. Poniżej kilka zdjęć z lasu niedaleko Brzeźnicy Kolonii.

Na miejsce dojechaliśmy jadąc okopami...


Big wheel wjedzie wszędzie.





Poniżej bunkier, a w nim człowiek w hełmie... Nie! To ja w kasku!

W wydłużonej drodze powrotnej postój nad jeziorem Krępsko...
...i jesienne krajobrazy...

Dystans: 87 km.

niedziela, 10 października 2010

Wyprawa do Bornego Sulinowa i Zaginionego Miasta, czyli od świtu do zmierzchu

Tak ładną niedzielę należało ładnie wykorzystać. Dlatego też wraz z Markiem i Andrzejem umyśliliśmy sobie wybrać się poprzez rezerwaty, wrzosowiska do Bornego Sulinowa.

Instrukcja czytania - najpierw mamy zdanie lub dwa opisu, a poniżej następuje zdjęcie.

Najpierw dotarliśmy do Doliny Pięciu Rzek. Z tymi rzekami to może przesada, ale jest ładnie.



Następnie przelecieliśmy przez Okonek, w stronę dawnych poligonów


Zaczęły się wrzosowiska

My nabieraliśmy sił posilając się tym i owym...

... a rowery w tym czasie czerpały energię z Ziemi za pomocą brzózki

Następnie ruszyliśmy terenami, gdzie drogi ciągną się po horyzont, czasami jest dużo piachu i można spotkać żmije. Żmiji nie spotkaliśmy. Były za to motyle, a świerszcze cykały niczym w lipcowe popołudnie.




W końcu dotarliśmy do Bornego Sulinowa. Tam odwiedziliśmy pizzerię.


Po zjedzeniu pizzy, wypiciu kawy ruszamy dalej. Oczywiście przy czołgu należało zrobić zdjęcie.

Z pomocą nawigacji ruszyliśmy poprzez pola, lasy i wrzosy w stronę Zaginionego Miasta, czyli Gródka znanego także jako Kłomino.


Kłomino prawie minęliśmy. Jest dość zarośnięte. GPS to jednak przydatne urządzenie. Dotarliśmy do postapokaliptycznej rzeczywistości.




Słońce dziwnie szybko chyliło się ku zachodowi, ruszyliśmy więc w stronę Złotowa

Po kilkunastu kilometrach nastąpił ostatni postój regeneracyjny. Nad jeziorkiem.

Podsumowując: 122 km, 7 godzin jazdy. To był udany dzień.

sobota, 9 października 2010

Maraton w Kościerzynie 3.10.2010

Cieszę się, że na koniec tego sezonu miałem okazję jeszcze raz pojeździć po Kaszubach. Tym razem nie wycieczkowo, lecz biorąc udział w III Jesiennym Maratonie MTB. Jak to zwykle bywa ze Złotowa jedynymi zawodnikami byłem ja i Marek. Dla odmiany, aby jak najwięcej nacieszyć się pięknymi kaszubskimi krajobrazami, wybraliśmy dystans Mega o długości ponad 60 km. Na tym dystansie stanęło na lini startu prawie 130 zawodników.
Miejscem startu był Ośrodek Strzelnica, położony w lesie, obok miasta.

 Trasa wiodła zarówno szerokimi polnymi i leśnymi trasami, jak i wąskimi, leśnymi singletrackami góra - dół, góra - dół.
 Jezior było mnóstwo i były wszędzie - po lewej, po prawej, za tobą, przed tobą.

 Ostatecznie zająłem IV miejsce w kategroii M3. Niby dobre...
 Marek, także w M3, zajął miejsce piętnaste.
 Po wyścigu makaron, kawa i do domu.
Pogoda udana, impreza sympatyczna, trasa extra.
Link do strony organizatorów oraz link do artykułu w mtbnews.pl
To już ostatni wyścig w tym sezonie.