czwartek, 18 sierpnia 2011

Expedition IV (jak 4 żywioły)

Kolejna po roku, wyprawa z sakwami. I tym razem w stronę morza. Róznica była taka, że tym razem o 1 dzień dłużej, a i trasa odrobinę dłuższa, a także fakt, że nie jechałem sam. Ruszyliśmy we dwóch z Muchą.

Start nastąpił w piątek 12.08. Spotykamy się w wiosce Wyczechy i ruszamy w stronę jeziora Szczytno. Obóz rozbijamy po ciemku, w lesie, nieopodal jeziora i strumyka. Mam okolo 70 km na liczniku. Rano dopiero możemy się nieco rozejrzeć gdzie właściwie jesteśmy...
...oraz umyć zęby.

Much - niczym stary czarownik, przygotowuje śniadanie.

Takie widoczki na Kaszubach są dość częste.



Czarne chmury. I nie chodzi o pewien polski serial.

Kolejnego dnia docieramy do Słowińskiego Parku Narodowego. Zrobiliśmy 149 km w tym dniu. Tradycyjnie rozkładamy się po ciemku, a noc spędzamy po wiatą. Gdy następnego dnia, około 7.00 rano, robimy porządki nadjeżdzają pierwsi... grzybiarze. Cóż, prawie jesień tego lata...

Docieramy do celu.



Wybrzeże chwialmi ma około 200 metrów szerokości, a momentami niecały 1 metr.


Dzięki ciotkom Muchy, kolejną noc spędzamy w prowadzonym przez nie pensjonacie. Mamy własny aprtamencik, zostajemy poczęstowani sutą kolacją, a rano obfitym śniadaniem.

Czas ruszać dalej. Czasami asfaltem, czasami polami i lasami.

 Much zaczyna mieć problemy z kolanem.

Chwilami ścieżka niemal znika. Ale za to ładnie jest.

W jednej z wiosek w sercu Kaszub trafiamy na zapowiedź czegoś w rodzaju festiwalu słonecznikowego

Słońce chyli się ku zachodowi, a my rzecz jasna wciąż jedziemy.

Obóz, jak zwykle, zakładamy niemal po ciemku. Chociaż i tak wcześniej niż w poprzednich dniach. Zasłużony wypoczynek przy ognisku i posiłek po około 130 km w tym dniu.

Rano widać nieco więcej.

Mamy wtorek 16.08. Ruszamy dalej. W końcu jest niezła pogoda.
 

Nadchodzi moment pożegnania. Tu nasze drogi się rozchodzą. Mucha rusza do Złocieńca, ja do Złotowa.

Foto licznika 2 km przed Złotowem
Wyjazd bardzo udany. Było słońce, deszcz i wiatr. Dosłownie wszystkie żywioły, gdyż i ogień w ognisku też powinien być wzięty pod uwagę.
Po raz kolejny stwierdzam, że najlepiej budzić się w lesie, słysząc śpiew ptaków.
Sławek

Brak komentarzy: