poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Scott Speedster Gravel 10 Disc - krótka recenzja



Mój najlepszy zakup ever. Tak, właśnie takiego roweru mi brakowało. Mogę wręcz powiedzieć, że odkryłem jazdę rowerem, kolarstwo, treningi i wycieczki na nowo. Ostatnie lata jeździłem na rowerach MTB, ale często czułem, że coś jest nie tak, gdy jechałem szosą przez kilkadziesiąt kilometrów na grubych oponach. Poczucie, że coś tu nie pasuje. Bardzo lubię MTB, ale raczej w cięższym terenie. Wszystko ma swoje miejsce i czas. Pizzę też lubię, ale raczej nie jem jej na śniadanie. 
Spróbowałem więc kilka lat temu roweru szosowego, ale jednak sprzedałem po kilku tygodniach, gdyż absolutnie nie czułem bluesa jadąc rowerem, którego opony były chudsze od mojego małego palca.Trochę pewnie jak kierowca tramwaju, który nie skręci w boczną drogę, gdyż musi trzymać się torów, tak czułem się ja na szosówce, którą nie dało się skręcić w leśną ścieżkę, lecz trzeba było jechać asfaltem. A ja nie lubię ograniczeń.

Gdy kilka lat temu zobaczyłem pierwsze zajawki o tzw. gravelach, wiedziałem od razu, że to coś dla mnie. Jeżdżą dość szybko na szosie, pojadą leśną i polną ścieżką i można ich użyć jako rowerów wyprawowych.
Scott Speedster Gravel 10 Disc. Długa nazwa. Rocznik 2017, kupiony w promocji jako model zeszłoroczny, dzięki czemu zaoszczędziłem niemal 1.000 zł. A tak swoją drogą, to osobiście bardziej mi pasuje od modelu 2018, który ma już nieco mniej sportową geometrię, a malowanie jest bardzo smutne, bo czarno szare. Mój wygląda wakacyjnie.

O osprzęcie się nie wypowiadam, bo się nie znam. Kto chce, może sprawdzić na stronie producenta: https://www.scott.pl/produkt/459/2658/Rower-Speedster-Gravel-10-Disc/
Mogę się tylko subiektywnie wypowiedzieć jak się jeździ. A jeździ się szybko. Na asfalcie kilometry mijają niemal dwa razy szybciej, niż jadąc MTB. Jadąc leśną ubitą drogą, nie czuje się różnicy, od jazdy MTB, jeśli chodzi o komfort, jest za to niemal tak samo szybko jak na asfalcie. Nieco gorzej robi się podczas jazdy w nawet lekkim piasku. Trochę rzuca. To raczej zasługa cienkich (jak na moje standardy) opon, ale wiem, że ten typ tak ma, więc OK. Opony to Schwalbe G-One o szerokości 35 mm. Za to na szutrówce (jak na zdjęciu poniżej) idzie jak burza.

Pozycję określiłbym jako bardziej sportową, niż wyprawową. Ale nie można narzekać. Po 4h jazdy plecy nie bolą, chyba że ewentualnie ich dolna część, ale to już taka specyfika tego sportu. Siodełko na początku niezbyt mi przypasowało, ale chyba zaczynam się z nim zaprzyjaźniać. Doceniłem je dopiero po testach innych siodełek.

Podsumowując: na tereny raczej nizinne, z nielicznymi wzniesieniami, jeżdżąc mix asfaltów, szutrów, ścieżek rowerowych, dziurawych asfaltów, ten rower jest doskonały. Bardzo polubiłem ten sprzęt. Odkryłem wręcz zalety rowerowania od nowa, z innej strony. 
Jak dla mnie, miłośnika kół 29 obutych w grube opony, gravel to jedyny rodzaj szosówki który mogę zaakceptować.
SD

1 komentarz:

Krzysztof Grzelczyk pisze...

Od razu widać, że rower sam śmiga - nie potrzebuje nawet właściciela! Świetna bestia. Marzenie :)