Mój najlepszy zakup ever. Tak, właśnie
takiego roweru mi
brakowało. Mogę wręcz powiedzieć, że odkryłem jazdę rowerem, kolarstwo,
treningi i wycieczki na nowo. Ostatnie lata jeździłem na rowerach MTB,
ale
często czułem, że coś jest nie tak, gdy jechałem szosą przez
kilkadziesiąt kilometrów
na grubych oponach. Poczucie, że coś tu nie pasuje. Bardzo lubię MTB,
ale raczej w cięższym terenie. Wszystko ma swoje miejsce i czas. Pizzę
też lubię, ale raczej nie jem jej na śniadanie.
Spróbowałem
więc kilka lat
temu roweru szosowego, ale jednak sprzedałem po kilku tygodniach, gdyż
absolutnie nie czułem
bluesa jadąc rowerem, którego opony były chudsze od mojego małego
palca.Trochę pewnie jak kierowca tramwaju, który nie skręci w boczną
drogę, gdyż musi trzymać się torów, tak czułem się ja na szosówce, którą
nie dało się skręcić w leśną ścieżkę, lecz trzeba było jechać asfaltem.
A ja nie lubię ograniczeń.
Gdy kilka lat temu zobaczyłem pierwsze zajawki o tzw.
gravelach, wiedziałem od razu, że to coś dla mnie. Jeżdżą dość szybko na
szosie, pojadą leśną i polną ścieżką i można ich użyć jako rowerów wyprawowych.
Scott Speedster Gravel 10 Disc. Długa nazwa. Rocznik 2017,
kupiony w promocji jako model zeszłoroczny, dzięki czemu zaoszczędziłem niemal
1.000 zł. A tak swoją drogą, to osobiście bardziej mi pasuje od modelu 2018,
który ma już nieco mniej sportową geometrię, a malowanie jest bardzo smutne, bo
czarno szare. Mój wygląda wakacyjnie.
Mogę się tylko subiektywnie
wypowiedzieć jak się jeździ. A jeździ się szybko. Na asfalcie kilometry mijają
niemal dwa razy szybciej, niż jadąc MTB. Jadąc leśną ubitą drogą, nie czuje się
różnicy, od jazdy MTB, jeśli chodzi o komfort, jest za to niemal tak samo szybko jak na asfalcie. Nieco gorzej robi się podczas jazdy w nawet lekkim
piasku. Trochę rzuca. To raczej zasługa cienkich (jak na moje standardy) opon,
ale wiem, że ten typ tak ma, więc OK. Opony to Schwalbe G-One o szerokości 35
mm. Za to na szutrówce (jak na zdjęciu poniżej) idzie jak burza.
Pozycję określiłbym jako bardziej sportową, niż wyprawową.
Ale nie można narzekać. Po 4h jazdy plecy nie bolą, chyba że ewentualnie ich
dolna część, ale to już taka specyfika tego sportu. Siodełko na początku
niezbyt mi przypasowało, ale chyba zaczynam się z nim zaprzyjaźniać. Doceniłem
je dopiero po testach innych siodełek.
Podsumowując: na tereny raczej nizinne, z nielicznymi
wzniesieniami, jeżdżąc mix asfaltów, szutrów, ścieżek rowerowych, dziurawych
asfaltów, ten rower jest doskonały. Bardzo polubiłem ten sprzęt. Odkryłem wręcz
zalety rowerowania od nowa, z innej strony.
Jak dla mnie, miłośnika kół 29 obutych w grube opony, gravel to jedyny rodzaj szosówki który mogę zaakceptować.
SD