środa, 21 lipca 2010

Pierwsze podsumowanie sezonu 2010

Połowa sezonu minęła, zatem czas na krótkie podsumowanie. Wziąłem udział w dzisięciu imprezach, pięć XC i pięć maratonów. Udało mi się wywlaczyć podium 4 razy - 2 razy miejsce pierwsze, w tym raz w open; 2 razy miejsce drugie. Tylko 3 sekundy zabrakło podczas Skandii, abym zdobył miejsce trzecie.
W międzyczasie zrobiłem wyprawę z sakwami przez Kaszuby nad morze, co było super przygodą i odpoczynkiem od treningów. Po tym wszystkim udałem się pod Grunwald, gdzie spędziłem kilka świetnych dni
W Pucharze Thule, póki co zajmuję 9 miejsce w klasyfikacji Supermasters. Wedle planu, chciałem być w pierwszej dziesiątce. Zatem i tutaj wszystko jak należy.
Nic dodać, nic ująć -  pierwszą połowę tegorocznego sezonu MTB uważam za bardzo udaną.
Kolejne wyścigi dopiero od połowy sierpnia. Czy druga połowa sezonu bedzie równie udana? Tego nie wiem. Wiem za to, że warto trenować, fajnie jest się pościgać i dobrze jest po prostu cieszyć się z jazdy.
S.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Maraton - Połczyn Zdrój 11.07.2010

Dzień po zawodach XC MTB, wziąłem udział wraz z Markiem w maratonie, również w Połczynie. Obydwaj wybraliśmy dystans 25km. Trasa okazała się interesująca i wymagająca. Ostatecznie zająłem II miejsce, a Marek VI. Na pewno wynik Marka byłby lepszy, gdyby nie salto na rowerze, które poturbowało i jego i sprzęt. Jak wiadomo, taki epizod na kilka minut wybija zawodnika z rytmu.
Tym razem wystąpiłem także w barwach LKS Drogowiec Złotów. Strój GPEAT po sobotnich zawodach nie nadawał się do wystąpień publicznych. Połczyńskie błotko zrobiło swoje.
Poniżej foto z ceremonii dekoracji.

Tak było przed (zaklinanie roweru...)
Chwilę po starcie..

A tak po...

Pamiątkowe zdjęcie z red. Kurkiem oraz panią burmistrz Połczyna Zdroju.
Ciekawostką jest fakt, że na materiałach promocyjnych maratonu, kuponach żywieniowych oraz dyplomach dla zwycięzców widniała moja podobizna. Zdjęcie ze mną z 2009 roku podczas szczecińskiej edycji Maratonu Gryfa Pomorskiego okazało się z jakichś powodów na tyle interesujące, że jak stwierdził Piotr Nowacki, zostałem "twarzą tego maratonu".
                              
S.

Thule - Połczyn Zdrój 10.07.2010

W sobotę 10.07 wziąłem udział w kolejnej odsłonie cyklu Thule. Tym razem w Połczynie Zdroju. Tym sposobem postanowiłem rozpocząć urlop.
Pogoda dodała od siebie dodatkowe utrudnienie - 35'C w cieniu.
Sama trasa, jak dla mnie, była dość technicznie wymagająca, delikatnie mówiąc. Dlatego też skupiłem się na tym, aby dojechać w całości do mety.

Udało się. Miejsce VIII w M1 (w-g nieoficjalnych wyników), to mniej więcej to czego się spodziewałem. Któryś z zawodników, udzielając na mecie wywiadu redaktorowi Kurkowi powiedział krótko: "To było piekło".
S.

środa, 7 lipca 2010

MTB Marathon Murowana Goślina - relacja Marka

Dzisiaj relacja Marka z MTB Marathon 4.07.2010, z Murowanej Gośliny.

 Start w Murowanej Goślinie tradycyjnie potraktowałem jako osobny, niezobowiązujący wyścig. Nie czułem presji wyniku. Na starcie zawodów stawiło się około tysiąca zawodników na poszczególnych dystansach. Tym razem spróbowałem wziąć udział w dystansie mini, w którym najlepiej się czuję. Rzeczywisty dystans tamtejszej trasy wynosi 44 km. Murowana G. to teren płaski i dlatego od samego początku w tumanach kurzu nadawane było wysokie tempo. Mi tego rodzaju zawody bardzo odpowiadają. Nawet piach i upał nie przeszkadzały mi tego dnia. Jechało mi się naprawdę dobrze, cały czas systematycznie wyprzedzałem innych w jednostajnym szybkim tempie. Przypominało mi to wyścig szosowy, co lubię, a wrażenia były bardzo zbliżone.
Po godzinie jazdy miałem już przejechane 30 km. Zaskoczyło i ucieszyło mnie to zarazem. Nie przypuszczałem wcześniej, że mogę wykręcić taki czas. Pomyślałem, że uda mi się uzyskać dobry wynik i miejsce, a cały czas miałem dużo sił do dalszej jazdy. Jedynym wzniesieniem była Dziewicza Góra z jej słynnym zjazdem „killerem”, który wcale nie jest taki straszny jak sugeruje nadana mu nazwa. Krótka część maratonu prowadziła trasą xc co było ciekawym urozmaiceniem. Według oznaczeń do mety pozostało 5 km i wtedy uruchomiłem wszystkie rezerwy na finisz. Wyprzedziłem szybko kilku zawodników, co mnie dodatkowo zmotywowało do zwiększania prędkości. Jadąc dalej samotnie zgodnie ze strzałkami spostrzegłem, że brakuje zabudowań, a powinienem zbliżać się już do mety. Poza tym zauważyłem, że znam już ten teren i jechałem tamtędy wcześniej. Zapytałem przechodzącego spacerowicza, o drogę, a ten mi odpowiedział, że jadę zupełnie w odwrotną stronę. W tym momencie wiedziałem, że mogę zapomnieć o dobrym miejscu. Dosyć mnie to zdołowało, tym bardziej, że potencjalnie mogłem osiągnąć do tej pory najlepszy rezultat w sezonie. Wracając spotkałem również grupę innych kolarzy, którzy tak jak ja zabłądzili i nie wiedzieli którędy jechać. Krótka wymiana zdań i ruszamy już wolniejszym, zwykłym tempem. Do tej pory nie wiem, gdzie popełniłem błąd na trasie. Przejechałem dodatkowe 16 km tracąc przy tym czas na szukanie szlaku. Myślę, że było to około 30 minut straty. Przejechałem w sumie 60 km, prawie tyle co dystans mega. Szkoda, że tak się stało, ponieważ mogłem osiągnąć naprawdę dobry wynik, a byłem tego dnia w formie. Po pewnym czasie trafiliśmy w końcu na metę w Murowanej Goślinie. Niestety pomyłka na trasie wpłynęła negatywnie na mój wynik. Ostatecznie w kategori M3 zająłem 59 miejsce na 116 zawodników i 126/240 open na dystansie mini. Czas 2:19:33. Zawody okazały się dobrym sprawdzianem do jazdy w peletonie oraz przed kolejnymi startami w płaskich maratonach, zarówno mtb jak i szosowych.
Marek

niedziela, 4 lipca 2010

Ekspedycja II - Pomorze Środkowe / Zachodnie Kaszuby

Krótka (foto) relacja z wyprawy w stronę morza, a dokładniej Słowińskiego Parku Narodowego. Było dużo słońca i kilometrów.
We wtorek naszła mnie ochota na dłuższą wyprawę rowerową. Pogoda sprzyjała temu idealnie.

Dzień 1 - 154 km, 10h
Dzień 2 - 84 km, 6h
Dzień 3 - 99 km, 6h
Dzień 4 - 101 km, 6h

W środę wyruszyłem. Ponieważ od 20 lat nie robiłem tego typu wycieczek, spakowanie i przygotowanie trochę potrwało i wyruszyłem o 10.45.

Rower wyglądał jak poniżej. Scott Aspect został doposażony o bagażnik Accenta i zwykłe sakwy.

A tak wyglądałem ja na leśnych i polnych ścieżkach

Tak wyglądały polne ścieżki. Typowe, ładne polskie krajobrazy...

W poszukiwaniu właściwego kierunku pomagały mapy i GPS. Poniżej w Puszczy Słupskiej


Tamże rozbiłem pierwsze obozowisko


Poniższe 4 zdjęcia pokazują, że jazda nad morze nie musi oznaczać stania w korkach...




W końcu dotarłem do Słowińskiego Parku Narodowego. Najpierw było j. Gardno...

...potem bładzenie jego brzegiem i poszukiwanie ścieżki do morza...

...a następnie mówiąc słowami GPS - "dotarłeś do celu"

Wieczór i noc spędziłem w nadmorskiej miejscowości, rozbiwszy namiot na polu namiotowym. Zwiedzanie, zjedzenie wielkiej ryby, a kojnego dnia trochę plażowania i w drogę. Kaszuby znowu okazały się bardzo urokliwe
                            



Kolejne spokojne miejsce nad jeziorem udało mi sięznależć około 19.00



Ostatniego dnia, w sobotę, leśne pięciorzędne asfaltówki były praktycznie puste

W okolicach Trudnej, dwadzieścia kilka km od domu, licznik odmówił posłuszeństwa

Tym sposobem, czwartego dnia dotarłem do domu. Zmęczony, ale zadowolony. Trochę odpocznę, zanim zacznę planować kolejną tego typu wyprawę. Podstawowa nauka, jaką z niej wyniosłem to to, że zwykłe sportowe siodełko, może nie być wystarczające na wielogodzinne jazdy na takich ekspedycjach. 
Sławek