niedziela, 30 października 2011

Transwielkopolska Trasa Rowerowa, czyli jesienią na rowerze...

Jesień to tradycyjnie czas, gdy weekendy można poświęcić turystyce, w miejsce wyścigów. Tym razem inspiracją dla dzisiejszej wycieczki - treningu, była inicjatywa poznańskich kolarzy MTB, którzy postanowili przejechać wielkopolską Turystyczną Trasą Rowerową. W tym celu pociągiem udali się do Okonka, skąd razem ruszyliśmy dalej. Z naszej strony obecni byli - Marek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Jan Biela oraz piszące te słowa - Sławek Dereszkiewicz. Skład ekipy poznańskiej można odnaleźć pod tym adresem .
Ze Złotowa wyruszyliśmy o 7.00, a o 8.21, na typowym polskim dworcu w Okonku, przywitaliśmy poznańskich podróżników.

Ulicami Okonka ruszyliśmy do miejsca startu trasy.

Pamiątkowe zdjecie, a zaraz po nim odjazd

Trasa jest dobrze oznakowana i dość szybka. Albo to my jesteśmy szybcy?

Wkrótce docieramy do okolic Jastrowia, do wysadzonego mostu kolejowego na Gwdzie. Most oczywiście został wysadzony po działaniach wojennych w 1945. My nie mamy z tym nic wspólnego.

Jedziemy dalej lasem. Trasa wciąż oznakowana wzorowo, nawet lepiej, niż na niejednym maratonie.

W Pleceminie następuje rozjazd. My ruszamy w stronę Złotowa przez Krajenkę, a grupa poznańska w kierunku Skórki i Piły. Poniżej od lewej - Jan Biela, Wiesław Fidurski, Marek Dereszkiewicz.
 A jeszcze niżej - Jan Biela, Wiesław Fidurski i autor relacji - Sławek Dereszkewicz

W sumie wyszło mi 100 km i (15m). Czas jazdy 3:58.
Warto wspomnieć, że dzień poprzedni spędziliśmy także ciekawie. Wiesław Fidurski powiódł ekipę złotowskich mastersów nad stary most, niedaleko Płytnicy. Okazało się, że prócz niego nikt z nas wcześniej tam nie był. Konstrukcja, a raczej jej pozostałości, robią wrażenie.

Po aktywnie spędzonej części dnia, czas na coś innego. W Złotowskim Domu Kultury, w sobotę odbyła się impreza zorganizowana przez Złotowski Korpus Ekspedycyjny. Najpierw widzowie mogli obejrzeć podróżnicze filmy konkursowe, a na deser obejrzeć relację uczestniczki Sztafety Nowaka, z części wyprawy przez Namibię.
Więcej na temat powyższej imprezy będzie można znaleźć pod tym adresem .

A o naszej wspólnej złotowsko - poznańskiej wyprawie (a dla nas raczej jej fragmencie), mam nadzieję przeczytać wkrótce na tejże stronie: http://gpbiketeam.blogspot.com/ . Swoją drogą polecam, bo relacje z wyścigów są naprawdę interesujące.
Przy okazji polecam stronę redaktora Kurka, który także na swojej stronie zapowiadał dzisiejszą wyprawę.
Gdy kończę pisać te słowa, chłopaki wciąż jadą. Mam nadzieję, że idzie im dobrze i bezproblemowo. Ja idę zrobić sobie kawę...
zdjęcia: Sławek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Great Poland Bike Team
SD

Dodano 31.10.2011:
Dotarli zgodnie z planem. Oto link do relacji nr 1,  relacji nr 2 , relacji nr 3 i relacji nr 4.

niedziela, 23 października 2011

Sztafeta w Pile

Na koniec sezonu, tradycją stało się uczestnictwo w pilskiej sztafecie MTB. Tym razem impreza została zorganizowana nie na ośrodku w Płotkach, lecz na trasie Family Cup. Na miejsce dojechaliśmy rowerami, poprzez pola i lasy, we trzech - ja, Marek oraz Jarek (Dopytała).
Oprócz nas, byli inni znajomi ze Złotowa i okolic - Andrzej Tomas, Kazik Kowalski, Janek Biela i Zdzichu Baran. Z Piły byli znajomi kolarze i kilka nowych osób.  Rozlosowano dziewięć czteroosobowych drużyn. Często już na początku wynik był już łatwy do przewidzenia, no ale na tym m.in. polega ta zabawa. Zabawa, gdyż - jak co roku - w imprezie tej chodzi o wspólnie spędzony czas i wesołe zamknięcie sezonu.
Każdy zawodnik z drużyny miał do pokonania 3 okrążenia. Każdy team sam ustalał taktykę, czyli kolejność startu najmocniejszego i słabszych swoich zawodników. Większość decydowała się na wariant, że na ostatniej rundzie jadą najmocniejsi. Po 3 latach startów w tej imprezie, śmiem twierdzić, że nie jest to najlepsze rozwiązanie...
Poniżej start
Marek na trasie
Zmiany "D" w gotowości bojowej
Ja na trasie. Może niedużo, ale jednak sam dojazd do Piły zabrał troszkę energii... 
Dekoracja zwycięskich teamów (Marek w grupie na II miejscu podium)
Moja drużyna niestety zdobyła najbardziej nielubiane, czyli IV miejsce. Drużyny Zdzicha, Kazika, Andrzeja i Jarka, także niestety nie załapały się na podium.
Po zawodach nastąpiło jeszcze losowanie drobnych upominków oraz można było do woli najeść się kiełbasy z griilla i/lub napić się kawy i pochłonąć trochę ciastek.
To już na pewno i niestety było ostatnie ściganie w roku 2011.
Na koniec link do strony współorganizatora, wraz z relacją.

niedziela, 9 października 2011

XC w Szczecinku, czyli VIII Papieski Wyścig w Kolarstwie Przełajowym

Kolejny ostatni wyścig w sezonie. Kolejne (szóste) w tym sezonie drugie miejsce. Impreza organizowana jest przez proboszcza Marka Kowalewskiego przy parafii Św. Franciszka z Asyżu. Ze Złotowa blisko. Z Jastrowia też. Poniżej my, czyli Marek, ja i Seweryn.
Trasa w Szczecinku była łatwa z jednym krótkim podjazdem. 10 okrążeń. Na trasie kategorii open dorosłych, stanęło nas około 20 zawodników.


W zasadzie  już po kilkuset metrach sytuacja się wyklarowała. Na czele jechałem ja i jeszcze dwóch zawodników. Zmieniając się na prowadzeniu powiększaliśmy systematycznie przewagę. Na przedostatnim okrążeniu na prowadzeniu było nas już tylko dwóch - ja i Mateusz Zdanowicz - zawodnik z Człuchowa. Na finisz niestety, to mojemu konkurentowi zostało więcej sił, tak więc linię mety przekroczyłem tuż za nim. I tak nieźle. Zwycięzca był ode mnie 16 lat młodszy i miał karbonową maszynę. No, ale nic to. W przyszłym roku zapowiadam rewanż.
Niestety, szkoda że organizatorzy najwyraźniej nie dali rady ogarnąć i policzyć każdego zawodnika i skupili się na pierwszej trójce, stąd brak tu wyników Marka i Seweryna. 
Impreza zrobiona bez wpisowego, kameralna i sympatyczna. Na miejscu można było obejrzeć mini zoo, zjeść ciepły posiłek, wypić kawę. Nagrody też niczego sobie. Wpisuję tę imprezę w kalendarz 2011.
Podziękowania dla Rafała Przybylskiego z serwisu xc-mtb.info za informację o wyścigu.
Na trasie widziałem wielu fotografów. Mam nadzieję, że wkrótce uzupełnię relację o więcej zdjęć.

poniedziałek, 3 października 2011

Walka pod kwidzyńskim zamkiem - czyli finał Skandia Maraton

Ostatni wyścig w sezonie, na który wybraliśmy się z Markiem do Kwidzynia. Nowa trasa, nowe miejsce. Lokalizacja, jak dla mnie, rewelacyjna. Krzyżacki zamek góruje w tym miejscu nad całą okolicą, a z parkingu przy boisku można było podziwiać go w całej okazałości. No, ale mialo być o wyścigu, nie o zamku... Tym razem zająłem nieprzyjemne, ale niezłe, czwarte miejsce.
Poniżej, z wygody, zamieszczam press release, a ponadto kilka zdjęć. Być może wkrótce zdobędę jeszcze jakieś fotki z trasy. Tymczasem...


W pięknej scenerii zamku w Kwidzynie miała miejsce finałowa edycja cyklu Skandia Maraton Lang Team. Impreza ta jest największą tego typu w kraju i jednocześnie robiona jest z największym rozmachem. W sobotnie przedpołudnie, w cieniu gotyckich murów, na linii startu stanęło w sumie 560 zawodników. Była tam też grupa reprezentantów naszego regionu, którzy wystartowali na trzech różnych dystansach. Zdzisław Baran, razem z innymi siedemdziesięcioma kolarzami, ścigał się na dystansie 86 km, gdzie zajął drugie miejsce w kategorii M5 (27 w open). Na dystansie 54 km ścigało się 193 zawodników, a wśród nich walczył Jarosław Dopytała, zajmując ostatecznie 14 miejsce w M3 (53 w open). Na tym samym dystansie piąty w M5 (65 open) był Wiesław Fidurski. Dystans 42 km „obstawiony” został przez 315 zawodników, w tym przez czwórkę z Krajenki, Złotowa i Lipki. W kategorii M3 czwarte miejsce (13 open) zajął Sławek Dereszkiewicz. W tej samej grupie wiekowej Marek Dereszkiewicz był czternasty (53 open). W kategorii M4 piąte miejsce (31 open) zajął Wit Łańcucki. Kazimierz Kowalski w grupie M5 zajął miejsce szóste (44 open). 

Poniżej fotki z imprezy