poniedziałek, 29 września 2008

MTB Gryf Maraton - edycja VII - Szczecin

Ostatnie zawody w tym sezonie, zarówno dla mnie jak i dla Marka. Niespodziewanie dla samego siebie, kilkanaście godzin przed startem, zdecydowałem się wziąć w nich udział. Kilka dni wczesniej sprzedałem mój rower wyścigowy na ramie El Ninio i został mi jedynie mój treningowy Trek 4300. Zawody miały by dla mnie pozegnaniem z sezonem 2008, na mojej ulubionej trasie w Puszczy Bukowej. Tymczasem nieoczekiwanie pobiłem własny rekord trasy, zajmując przy okazji drugie miejsce w M3 na dystansie 35 km.

Marek zajął miejsce ósme. Z naszych złotowskich rejonów byliśmy jedymi reprezentantami.

Ponizej kilka zdjęć z tych zawodów.



Maraton Michałki MTB w Wieleniu

20 września odbyła się kolejna edycja Maratonu MTB Michałki w Wieleniu. Na starcie stanęło 323 zawodników. Do wyboru były trzy dystanse. Wraz z Markiem, Kazimierzem Kowalskim oraz Andrzejem Kałowiczem wyruszyliśmy na dystansie średnim - 57 km. Wyścig może nie przebiegł całkiem po naszej myśli - i Marek i ja ubraliśmy się za ciepło, co spowodowało przegrzanie, a mi łańcuch wciągnął się pod przednią przerzutkę, przez co straciłem kontakt z czołowką.
Ponizej nasze zdobyte miejsca (odpowiednio w swoich kategoriach):
Kazimierz Kowalski - 2 miejsce w M5 (2:22:09)
Sławek - 8 miejsce w M3 (2:23:20)
Marek - 13 miejsce w M2 (2:36:09)
Andrzej Karłowicz - 9 miejsce w M5 (2:39:13)

Zdjęcia z www.sietek.info .

czwartek, 18 września 2008

Finał amatorskich Mistrzostw Polski w Kolarstwie Górskim - Olsztyn

W sobotę 13 września stanąłem na starcie finału Amatorskich Mistrzostw Kolarskich Family Cup w Olsztynie.


Przypomnę, ze do finału awansowały pierwsze szóstki zawodników w swoich kategoriach z eliminacji regionalnych. Moje trzecie miejsce w Pile z eliminacji dla województwa wielkopolskiego dało mi tę mozliwość.

Trzeba przyznać, że miejsce zawodów było naprawdę urokliwe. Las, górki, rzeka płynąca obok fragmentu trasy. A sama trasa chwilami bardzo szybka, chwilami mocno stroma (w górę) i mocno stroma (w dół) co widać na powyższym zdjęciu.

Według regulaminu zawodnicy mieli być rozstawieni zgodnie z wynikami z eliminacji. Zatem teoretycznie powininem startować z trzeciego rzędu na sześć. Niestety, organizatorzy zdaje się o tym zapomnieli... Tym sposobem startowałem z tyłu, co widać na poniższym zdjęciu (z lewej, z tyłu za numerem 425)

Przez to od samego początku miałem co odrabiać. Pierwsze dwa okrążenia szło mniej więc równo. Podczas trzeciego okrążenia poczułem się lepiej i zacząłem wyprzedzać. I to masowo. Zwłaszcza na podjazdach. Niestety, notowałem straty na jednym trudnym zjeździe. Geometria mojego roweru plus śreniej klasy amortyzator oraz brak zachować samobójczych spowalniały mnie w tym miejscu. Jak wspomniałem udawało mi się to nadrabiać na podjazdach, ale według moich obliczeń w ciągu całej trasy, której przejechanie zajęło mi 56 minut, te straty mogły wynieść około 40 sekund. Gdy walczy się o czołowe lokaty, to dużo.

Ostatecznie zająłem siodme miejsce. Niby nie jest źle, biorąc pod uwagę wysoki poziom zawodów, ale jednak pozostał lekki niedosyt...

Myślę, że podczas przyszłorocznych zawodów organizatorzy powinni zastosować elektroniczny pomiar czasu. Nie byłoby sytauacji, że tak jak podczas dekoracji seniorów okazało się, że nie policzono zawodnika, ktory wjechał na metę jako drugi (!). Organizatorzy tłumaczyli się, duża ilością jadących... Ja wyniki mojej kategorii poznałem dopiero około 19.00, pół godziny po oficjalnej dekoracji. Nie było zatem nawet możliwości weryfikacji rezultatów...

Całość zrekompensowały jednak atmosfera wśród zawodników, otaczająca przyroda oraz mnóstwo nagród w finałowej loterii.

Podsumowując - warto było pościgać się na tej ładnej trasie, poznać nowych ludzi, sprawdzić się z najlepszymi, fajnie spędzając czas.

A za rok zobaczymy...

Zdjęcia pobrane z http:// fotocykle.pl , http://wiesia.nets.pl/ oraz http://www.familycup.com.pl

poniedziałek, 1 września 2008

Wrzosy, miny, dzikie węże...

Tym razem wyjątkowo nie bedzie wyścigowo. Ponieważ wygląda na to, że 31 sierpnia był ostatnim letnim, ładnym, niedzielnym, nie wyścigowym dniem, wraz z Markiem zrobiliśmy zamiast treningu jazdę turystyczną. Dystans 90 km sam w sobie jest chyba też niezłym treningiem.
Tereny dawnego poligonu między Okonkiem a Bornym Sulinowem niejeden raz były opisywane w prasie, jako idealne dla turystyki rowerowej. I słusznie. Poniżej kilka fotek z tej wycieczki.

Wielkie odkryte przestrzenie oraz leśne ściezki. Kilometry kwadratowe bez domostw i ludzi. tu warto mieć mapę i/lub GPS.

Jest jak na Dzikim Zachodzie. Można się natknąć nawet na zmiję...

Trochę leśnych ścieżek...
Wygląda na to, ze bylo niebezpiecznie ;) Znaleźliśmy taką oto tablicę ostrzegawczą:


Podczas zjazdu, malowniczym jarem, trafiła się przeszkoda po ostatnich wichurach


Trzeba bedzie jeszcze tam wrócić jesienią. Jest gdzie jeździć, dużo zostało jeszcze do zeksplorowania.