środa, 28 grudnia 2011

2011

 Wyścigi
W sumie było ich chyba 17. Krótka statystyka:
- 1 x pierwsze miejsce (jednocześnie open i w kategorii)
- 5 x miejsce drugie
- 2 x miejsce trzecie
- 1 x miejsce czwarte
- 2 x miejsce szóste
Pozostałe wyścigi to dalsze pozycje jak 7-ma lub 46-sta.


 Drużyna to wciąż Goggle Pro Active Eyewear Team. W sumie niby wiele nie dostajemy, ale zawsze na początek sezonu nowy strój, dwie pary okularów + skromne premie po kilku startach. W tym sezonie raz zdarzyło się nawet, że mieliśmy opłacone wpisowe i każdy w prezencie otrzymał izotnic. Dużo? Pewnie nie. Fakt jest taki, że jeździłbym i ścigał się tak czy inaczej na tych wszystkich zawodach, a jeśli przy okazji mam dostać strój i coś tam jeszcze, to czemu nie? Szkoda, że wyniki nie są premiowane, ale przystępując każdy wiedział na jakich wchodzi zasadach. Wkrótce okaże się jakie będą warunki działania w sezonie 2012.


  Sprzęt. Zmieniam wciąż co jakiś czas, ale mimo wszystko pozostaję przy marce Scott. Od czerwca śmigam na treningach i wyścigach na Scott Scale Comp 29er. Wersja podstawowa, nieco ciężka jak na sprzęt wyścigowy (13kg), ale skuteczna w miarę jak wyniki pokazują. Zwłaszcza w terenie. Treningowo i wycieczkowo dzielnie służył mi Scott Aspect 20.




 Wycieczki i wyprawy. Sezon 2011 to nie tylko wyścigi. Zaliczyłem dwie jednodniowe wycieczki po Zaborskim Parku Krajobrazowym, raz sam, raz z bratem. Ponadto 3-dniowy pobyt w Szklarskiej Porębie, gdzie właśnie z Markiem oraz Andrzejem T. pośmigaliśmy po górach - świetnie spędzony czas. I na koniec, w sierpniu, 5-dniowa wyprawa z sakwami wraz z herr Mucherem przez Pomorze, wybrzeże i Kaszuby.
Wyprawy i wycieczki zapamiętałem chyba nawet lepiej niż wyścigi. Sam już nie wiem, co daje mi więcej przyjemności.

Wkrótce znowu wyścigi i kolejne podróże. Tymczasem pozostają zimowe treningi. Zazwyczaj w deszczu...

Poniżej teledysk z wypadu w góry w lipcu.

wtorek, 8 listopada 2011

Nowy blog

Czekamy na wiosnę, czekamy na wyścigi. Tymczasem zostają wycieczki oraz treningi. W minioną niedzielę wybraliśmy się w kilka osób przez wrzosowiska do Bornego Sulinowa.
Od lewej: ja, Marek, Jarek, Seweryn.
Do relacji odsyłam do nowej strony, prowadzonej przez Marka: md-bike.blogspot.com . Link znajduje się także w pasku bocznym w dziale "Rowerowo".
Wkrótce chyba pokuszę się o jakieś podsumowanie sezonu, podobnie jak w latach ubiegłych.

niedziela, 30 października 2011

Transwielkopolska Trasa Rowerowa, czyli jesienią na rowerze...

Jesień to tradycyjnie czas, gdy weekendy można poświęcić turystyce, w miejsce wyścigów. Tym razem inspiracją dla dzisiejszej wycieczki - treningu, była inicjatywa poznańskich kolarzy MTB, którzy postanowili przejechać wielkopolską Turystyczną Trasą Rowerową. W tym celu pociągiem udali się do Okonka, skąd razem ruszyliśmy dalej. Z naszej strony obecni byli - Marek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Jan Biela oraz piszące te słowa - Sławek Dereszkiewicz. Skład ekipy poznańskiej można odnaleźć pod tym adresem .
Ze Złotowa wyruszyliśmy o 7.00, a o 8.21, na typowym polskim dworcu w Okonku, przywitaliśmy poznańskich podróżników.

Ulicami Okonka ruszyliśmy do miejsca startu trasy.

Pamiątkowe zdjecie, a zaraz po nim odjazd

Trasa jest dobrze oznakowana i dość szybka. Albo to my jesteśmy szybcy?

Wkrótce docieramy do okolic Jastrowia, do wysadzonego mostu kolejowego na Gwdzie. Most oczywiście został wysadzony po działaniach wojennych w 1945. My nie mamy z tym nic wspólnego.

Jedziemy dalej lasem. Trasa wciąż oznakowana wzorowo, nawet lepiej, niż na niejednym maratonie.

W Pleceminie następuje rozjazd. My ruszamy w stronę Złotowa przez Krajenkę, a grupa poznańska w kierunku Skórki i Piły. Poniżej od lewej - Jan Biela, Wiesław Fidurski, Marek Dereszkiewicz.
 A jeszcze niżej - Jan Biela, Wiesław Fidurski i autor relacji - Sławek Dereszkewicz

W sumie wyszło mi 100 km i (15m). Czas jazdy 3:58.
Warto wspomnieć, że dzień poprzedni spędziliśmy także ciekawie. Wiesław Fidurski powiódł ekipę złotowskich mastersów nad stary most, niedaleko Płytnicy. Okazało się, że prócz niego nikt z nas wcześniej tam nie był. Konstrukcja, a raczej jej pozostałości, robią wrażenie.

Po aktywnie spędzonej części dnia, czas na coś innego. W Złotowskim Domu Kultury, w sobotę odbyła się impreza zorganizowana przez Złotowski Korpus Ekspedycyjny. Najpierw widzowie mogli obejrzeć podróżnicze filmy konkursowe, a na deser obejrzeć relację uczestniczki Sztafety Nowaka, z części wyprawy przez Namibię.
Więcej na temat powyższej imprezy będzie można znaleźć pod tym adresem .

A o naszej wspólnej złotowsko - poznańskiej wyprawie (a dla nas raczej jej fragmencie), mam nadzieję przeczytać wkrótce na tejże stronie: http://gpbiketeam.blogspot.com/ . Swoją drogą polecam, bo relacje z wyścigów są naprawdę interesujące.
Przy okazji polecam stronę redaktora Kurka, który także na swojej stronie zapowiadał dzisiejszą wyprawę.
Gdy kończę pisać te słowa, chłopaki wciąż jadą. Mam nadzieję, że idzie im dobrze i bezproblemowo. Ja idę zrobić sobie kawę...
zdjęcia: Sławek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Great Poland Bike Team
SD

Dodano 31.10.2011:
Dotarli zgodnie z planem. Oto link do relacji nr 1,  relacji nr 2 , relacji nr 3 i relacji nr 4.

niedziela, 23 października 2011

Sztafeta w Pile

Na koniec sezonu, tradycją stało się uczestnictwo w pilskiej sztafecie MTB. Tym razem impreza została zorganizowana nie na ośrodku w Płotkach, lecz na trasie Family Cup. Na miejsce dojechaliśmy rowerami, poprzez pola i lasy, we trzech - ja, Marek oraz Jarek (Dopytała).
Oprócz nas, byli inni znajomi ze Złotowa i okolic - Andrzej Tomas, Kazik Kowalski, Janek Biela i Zdzichu Baran. Z Piły byli znajomi kolarze i kilka nowych osób.  Rozlosowano dziewięć czteroosobowych drużyn. Często już na początku wynik był już łatwy do przewidzenia, no ale na tym m.in. polega ta zabawa. Zabawa, gdyż - jak co roku - w imprezie tej chodzi o wspólnie spędzony czas i wesołe zamknięcie sezonu.
Każdy zawodnik z drużyny miał do pokonania 3 okrążenia. Każdy team sam ustalał taktykę, czyli kolejność startu najmocniejszego i słabszych swoich zawodników. Większość decydowała się na wariant, że na ostatniej rundzie jadą najmocniejsi. Po 3 latach startów w tej imprezie, śmiem twierdzić, że nie jest to najlepsze rozwiązanie...
Poniżej start
Marek na trasie
Zmiany "D" w gotowości bojowej
Ja na trasie. Może niedużo, ale jednak sam dojazd do Piły zabrał troszkę energii... 
Dekoracja zwycięskich teamów (Marek w grupie na II miejscu podium)
Moja drużyna niestety zdobyła najbardziej nielubiane, czyli IV miejsce. Drużyny Zdzicha, Kazika, Andrzeja i Jarka, także niestety nie załapały się na podium.
Po zawodach nastąpiło jeszcze losowanie drobnych upominków oraz można było do woli najeść się kiełbasy z griilla i/lub napić się kawy i pochłonąć trochę ciastek.
To już na pewno i niestety było ostatnie ściganie w roku 2011.
Na koniec link do strony współorganizatora, wraz z relacją.

niedziela, 9 października 2011

XC w Szczecinku, czyli VIII Papieski Wyścig w Kolarstwie Przełajowym

Kolejny ostatni wyścig w sezonie. Kolejne (szóste) w tym sezonie drugie miejsce. Impreza organizowana jest przez proboszcza Marka Kowalewskiego przy parafii Św. Franciszka z Asyżu. Ze Złotowa blisko. Z Jastrowia też. Poniżej my, czyli Marek, ja i Seweryn.
Trasa w Szczecinku była łatwa z jednym krótkim podjazdem. 10 okrążeń. Na trasie kategorii open dorosłych, stanęło nas około 20 zawodników.


W zasadzie  już po kilkuset metrach sytuacja się wyklarowała. Na czele jechałem ja i jeszcze dwóch zawodników. Zmieniając się na prowadzeniu powiększaliśmy systematycznie przewagę. Na przedostatnim okrążeniu na prowadzeniu było nas już tylko dwóch - ja i Mateusz Zdanowicz - zawodnik z Człuchowa. Na finisz niestety, to mojemu konkurentowi zostało więcej sił, tak więc linię mety przekroczyłem tuż za nim. I tak nieźle. Zwycięzca był ode mnie 16 lat młodszy i miał karbonową maszynę. No, ale nic to. W przyszłym roku zapowiadam rewanż.
Niestety, szkoda że organizatorzy najwyraźniej nie dali rady ogarnąć i policzyć każdego zawodnika i skupili się na pierwszej trójce, stąd brak tu wyników Marka i Seweryna. 
Impreza zrobiona bez wpisowego, kameralna i sympatyczna. Na miejscu można było obejrzeć mini zoo, zjeść ciepły posiłek, wypić kawę. Nagrody też niczego sobie. Wpisuję tę imprezę w kalendarz 2011.
Podziękowania dla Rafała Przybylskiego z serwisu xc-mtb.info za informację o wyścigu.
Na trasie widziałem wielu fotografów. Mam nadzieję, że wkrótce uzupełnię relację o więcej zdjęć.

poniedziałek, 3 października 2011

Walka pod kwidzyńskim zamkiem - czyli finał Skandia Maraton

Ostatni wyścig w sezonie, na który wybraliśmy się z Markiem do Kwidzynia. Nowa trasa, nowe miejsce. Lokalizacja, jak dla mnie, rewelacyjna. Krzyżacki zamek góruje w tym miejscu nad całą okolicą, a z parkingu przy boisku można było podziwiać go w całej okazałości. No, ale mialo być o wyścigu, nie o zamku... Tym razem zająłem nieprzyjemne, ale niezłe, czwarte miejsce.
Poniżej, z wygody, zamieszczam press release, a ponadto kilka zdjęć. Być może wkrótce zdobędę jeszcze jakieś fotki z trasy. Tymczasem...


W pięknej scenerii zamku w Kwidzynie miała miejsce finałowa edycja cyklu Skandia Maraton Lang Team. Impreza ta jest największą tego typu w kraju i jednocześnie robiona jest z największym rozmachem. W sobotnie przedpołudnie, w cieniu gotyckich murów, na linii startu stanęło w sumie 560 zawodników. Była tam też grupa reprezentantów naszego regionu, którzy wystartowali na trzech różnych dystansach. Zdzisław Baran, razem z innymi siedemdziesięcioma kolarzami, ścigał się na dystansie 86 km, gdzie zajął drugie miejsce w kategorii M5 (27 w open). Na dystansie 54 km ścigało się 193 zawodników, a wśród nich walczył Jarosław Dopytała, zajmując ostatecznie 14 miejsce w M3 (53 w open). Na tym samym dystansie piąty w M5 (65 open) był Wiesław Fidurski. Dystans 42 km „obstawiony” został przez 315 zawodników, w tym przez czwórkę z Krajenki, Złotowa i Lipki. W kategorii M3 czwarte miejsce (13 open) zajął Sławek Dereszkiewicz. W tej samej grupie wiekowej Marek Dereszkiewicz był czternasty (53 open). W kategorii M4 piąte miejsce (31 open) zajął Wit Łańcucki. Kazimierz Kowalski w grupie M5 zajął miejsce szóste (44 open). 

Poniżej fotki z imprezy






niedziela, 25 września 2011

2 x "Ł"

Sobota: Marek - miejsce VI w M3 w maratonie szosowym (140km) - Łobez.
Niedziela dzisiaj: piszący te słowa - Sławek - miejsce II w M3 w BikeCross Maraton MTB - Łopuchowo (30 km).
Wyniki

Tym razem jako jedyny reprezentowałem Złotów i okolice. O g.11.00 wystartowało 114 zawodników dystansu 60km, a kwadrans pozniej moja grupa 32 km - 157 bikerów. Od samego początku trzymałem się czołowki, jednak na 3-cim kilometrze w przerzutkę wplątał się jakiś patyk. Stop i gonienie czuba stawki. Poszło wzglednie szybko, jednak kosztowalo mnie sporo sił. Od okolo 15 km sklad czołowki ustabilizowal się i było nas 4-ech. Kilkaset metrów przed nami, co jakiś czas, było widać migającą między drzewami koszulkę Corrateca. To młody zawodnik, który jak się pozniej okazalo wygrał klasyfikację open.
Ponieważ finisz stanowił 3 km odcinek aslaltowy, a ja nie jestem dobry w tego typu szosowych finałach, dojechałem na końcu naszej mini grupki, co ostatecznie dało mi drugie miejsce w M3.
Super pogoda, fajna atmosfera, fajny dzień, ładny pucharek.
Wkrótce powinny pojawić się kolejne zdjęcia, które od razu zamieszczę.
Sławek

A ponizej relacja Marka z imprezy sobotniej na szosie.


MARATON SZOSOWY- ŁOBEZ 24.09.2011

24 września zamknąłem sezon zawodów szosowych w sezonie 2011. Do startu przystępowałem z z wątpliwościami, gdyż dwa dni przed imprezą dopadło mnie przeziębienie wraz z osłabieniem i  gorączką, co postawiło pod znakiem zapytania mój udział. Do tego pierwszy start na dystansie blisko 140 km. Jednocześnie mieliśmy wraz z kolegami szosowcami bardzo dobrze ustawiony skład grupy, czyli: Seweryn, Andrzej, Tomek, ja oraz bardzo mocni zawodnicy, czyli mistrzowie Polski z Nowogardu. Bardzo mnie to zmotywowało i dawało szansę na  osiągnięcie całkiem dobrego rezultatu. Jak zapowiadali mistrzowie od pierwszych sekund poszedł iście sprinterski ogień ponad 60 km/h. Po pierwszych pięciu kilometrach puściłem koło, ponieważ uznałem, że to nie ma większego sensu na dłuższa metę w moim stanie, prawie cztery godziny jazdy przede mną, a i tak z pewnością grupa podzieli się prędzej czy później.
Jechałem samotnie, stabilnym mocnym tempem i około 20 kilometra doszła do mnie grupa zawodników z Piły, którzy startowali trzy minuty po mnie. Zaprosili mnie do siebie. Prędkość wzrosła, a jazda w grupie dała mi trochę wytchnienia.  Około 40 kilometra po krótkich ustaleniach z dwoma innymi zawodnikami- z Piły i Szczecina postanowiliśmy zostawić grupę. Jak się później okazało była to dobra decyzja. Zaczęliśmy jechać w trójkę dynamicznie,  kolejno dając sobie dobre zmiany i zgodnie współpracując. Ta akcja zadziałała na mnie mobilizująco. Za chwilę ukazali się nam Andrzej z Tomkiem, którzy również odpadli z początkowej grupy.  Zabrali się z nami- przynajmniej przydali się do pracy.  Kolejno ukazywali się zawodnicy startujący przed nami. Ci którzy mieli siłę, zdołali się do nas podczepić. Trasa interwałowa i selektywna, dużo pagórków i większych wzniesień. Zaczęło się szarpane tempo- raz lepsze, raz gorsze zmiany, niektórzy nie byli chętni do pomocy, albo nie mieli takiego zamiaru. Powoli zaczął powstawać duży peleton, a część kolarzy zaczęła się po prostu wozić innym na kole. Na setnym kilometrze skończyły mi się zapasy napojów i miałem chwilowy kryzys. Na szczęście poratował mnie Tomek, który użyczył mi swojego bidonu. Końcówka wyścigu to nagłe zrywy i kontry, próby sił i wzajemne sprawdzanie się. Jeszcze tylko sprint na krótkim, ostrym zakręcie do mety i już po wszystkim. Teraz podziękowania, komentarze i gratulacje za wspólne akcje kolegów z grupy. Okazuje się, że Seweryn dał radę utrzymać się z zawodnikami z Nowogardu i dojechał w czołówce. Jak mówił, lekko z nimi nie miał... Podsumowując, przebieg wyścigu uważam za ciekawy i wnoszący kolejne spostrzeżenia z jazdy na szosie.


WYNIKI:

OPEN                                                Miejsce w kategorii:                           czas:

3          Seweryn Kacprzak                 M3(2) 135 km            szosowy          03:29:44
11        Marek  Dereszkiewicz             M3(6)  135 km            szosowy          03:52:19
12        Andrzej Karłowicz                 M5(4)  135 km            szosowy          03:52:19
13        Tomasz Kępiński                    M2(2)  135 km            szosowy          03:52:21

Na dystansie sklasyfikowano 112 zawodników.


Marek

sobota, 17 września 2011

Maraton Michałki w Wieleniu

Rok temu - miejsce I. Dwa lata temu - II. Co można było obstawić? Na dystansie 30 km udało mi się zająć trzecie miejsce w M3 zaraz za Filipem Niewiadą (Corratec Team) i Mateuszem Łangowskim (Thule Team).
 
Ale oczywiście nie tylko ja byłem w Wieleniu. Na miejsce, razem z Markiem, dotarliśmy wspolnie z Jarkiem Dopytałą i Witem Łańcuckim. A było jeszcze więcej znajomych. Poniżej krótkie podsumowanie - kto? ile? w jakim czasie? w jakim wieku?

Na dystansie 30 km w kategorii M3 trzecie miejsce podium zdobył Sławomir Dereszkiewicz (0:59:28) ze Złotowa. Na tym samym dystansie, pierwsze miejsce w kategorii M4 należało do Wita Łańcuckiego (01:02:56) z Lipki. Marek Dereszkiewicz (Złotów) oraz Seweryn Kacprzak (Jastrowie), obaj w kategorii M3, także na dystansie 30 km zajęli odpowiednio dwunaste (1:04:29) i czternaste (1:06:25)miejsce. Z dłuższą trasą 60 km zmierzył się Jarosław Dopytała  M3 z Lipki, który zajął szóste miejsce w kategorii, z czasem 2:23:56. Ten sam dystans wybrali  Andrzej Karłowicz i Wiesław Fidurski ze Złotowa oraz Kazimierz Kowalski z Krajenki – wszyscy trzej w kategorii M5. Tutaj najlepiej spisał się Wiesław Fidurski zajmując siódme miejsce (2:35:34), następnie Kazimierz Kowalski – miejsce dziewiąte (2:36:45), a dwunasty był Andrzej Karłowicz (2:41:29).
Wit Łańcucki - I w M4

Jarek Dopytała - VI w M3 na 60km

Marek i Seweryn - "Jasne, że jasne"
 Zdjęcia: MD, SD