niedziela, 26 września 2010

Bike Cross w Łopuchowie 26.09.2010

Bardzo udany dzień - pierwsze miejsce na dystansie 36 km w klasyfikacji open oraz tym samym pierwsze w kategorii M3. Tym razem po zywcięstwo zaniosła mnie Mamba Gary Fisher.
Poniższe zdjęcia dzięki uprzejmości Adama Tomczaka, który takze pojawia się na poniższych zdjęciach.
A wcześniej było tak...

Poniżej z Adamem, który w swojej kategorii też był pierwszy i III w open.





foto: Ola Bońka


sobota, 18 września 2010

Maraton Michałki w Wieleniu

Dystans 30 km. Rok temu miejsce drugie, tym razem poprawa - miejsce pierwsze, najwyższy stopień podium.
Także w kategorii M3 - Marek miejsce piąte. Jarosław Dopytała - miejsce czwarte. Wit Łańcucki w kategorii M4 - miejsce pierwsze.
Na powyższym zdjeciu na miejscu trzecim Marcin Hemperek, z którym w tym sezonie zmieniamy się czasami miejscem na pudle.
Ten numer startowy okazał się dla mnie szczęśliwy.

poniedziałek, 13 września 2010

Piła - szosy ciag dalszy

W niedzielę odbył się wyścig ze startu wspólnego. Trzeba przyznać, że organizatorzy zadbali o zabezpieczenie trasy i bezpieczeństwo uczestników. Tym razem ponownie byłem na miejscu IV.
Co prawda na zdjęciu jestem na miejscu V, ale to kolejna pomyłka. Po samym wyścigu okazało się, że znowu sklasyfikowano mnie w kategorii "szosa". Po wyjaśnieniu wyszło, że jestem czwarty zaraz za Witem Łańcuckim z Grupy Rowerowej Lipka. Gdy przyszło do dekoracji, kolega, który był piąty został wyczytany i udekorowany jako trzeci. Później okazało się to pomyłką. Cóż...
Muszę dodać, że moja średnia - około 38km/h - oraz dobry wynik to w większości efekt pracy Marka, któremu przez 85% trasy siedziałem na kole i który dowózł mnie do mety. Niestety oprócz niego oraz trochę pracy jeszcze jednego z zawodników, z naszej około ośmioosobowej grupy nie było chętnych do zmian. Ja sam wyszedłem na dwie, trzy kilkuminutowe zmiany, ale na rowerze MTB nie jestem w stanie (i nie widzę sensu) holować kolarzy szosowych. W naszej grupie także przez pierwszą połowę trasy bardzo aktywnie jechał Wit Łańcucki (też na MTB), który starał się zmobilizować grupę. Niestety, jak wspomniałem, większość z nich była głucha na te wezwania.
Organizatorzy oprócz zabezpieczenia trasy zadbali też o poczęstunek i napoje dla uczestników. Także w ramach wpisowego każdy otrzymał prezent w postaci bawełnianej koszulki oraz porządnego zestawu witamin. Dopisała także pogoda. Fajna impreza na 5. Byłoby z plusem, ale minus dla sędziów.
Podsumowując: impreza fajna, ale tym bardziej upewniłem się, że moim żywiołem jest MTB. Tam zdobyte miejsce jest w 97% efektem własnej pracy.

sobota, 11 września 2010

Mistrzostwa Piły 11.09.2010 - jazda na czas

Jak w temacie. Dla mnie była to okazaj do sprawdzenia Mamby. "Duże koła są szybsze", ale na szosie w kategorii MTB szybsze okazały się koła trekingowe i slicki. Moje czwarte miejsce na 22 oceniam jako niezłe, tym bardziej że były to moje pierwsze w życiu zawody na szosie i pierwsza jazda na czas. Szkoda, że organizatorzy popełnili pomyłkę i sklasyfikowali mnie jako "rower szosowy". Poniższe zdjęcie to już naprawienie błędu sędziów i wręczenie mi dyplomu.

Andrzej zajął 8 miejsce, czyli pierwsze 30% startujących. Całkiem niezły wynik.
Marek poprawił trochę czas sprzed roku. Miejsce 14 na 22 w M2 szosa.






foto: TD
tekst: SD

niedziela, 5 września 2010

Gryf Maraton - Barlinek 5.09.2010

To był mój trzynasty wyścig w tym sezonie. Jak to czasami bywa trzynastka okazała się pechowa. Prowadząc w klasyfikacji open na dystansie 36 km, z dużą przewagą nad drugim i kolejnymi zawodnikami, na 29-ym kilometrze złapałem gumę w przednim kole. Zaczęła się walka z czasem i błotnistym, ostatnim odcinkiem trasy. Bez powietrza w przednim kole jedzie się niestety beznadziejnie. Zostałem prześcignięty przez kilku zawodników, co ostatecznie dało mi trzecie miejsce w M3. Marek zajął miejsce 9 w M3. Wyniki tutaj.
Wkrótce więcej zdjęć.

Linki do filmów na YT. Załapałem się na obydwu. Przynajmniej mogłem zobaczyć jak konkurenci pokonywali najtrudniejsze fragmenty.

czwartek, 2 września 2010

Nowy nabytek - Gary Fisher Mamba

28 sierpnia zostałem w końcu szczęśliwym posiadaczem twenty ninera, tudzież - jak niektórzy piszą - tłentynajnera, inaczej zwanego 29erem. Konkretnie jest to Gary Fisher Mamba. Jeszcze konkretniej model z 2009, w eleganckim niebieskim malunku.
Kilka słów z wrażeń i porównań. Miałem okazję w tym roku testować GF Cobia (2010). Mamba jest modelem niższym. Czym to się przejawia? Właściwie dwie podstawowe sprawy, czyli amortyzator oraz napęd. Amortyzator w Mambie to Rock Shox Dart 3, w Cobii był to Rock Shox Tora. Według mnie lepiej sprawdza się Tora, no ale... Co do napędu to Mamba jako jedyna w serii 29 GF ma 8-rzędową kasetę, co jak dla mnie zupełnie wystarczy.

Plusy w stosunku do Cobii 2010 i także Mamaby 2010 są dwa. I to konkretne. Pierwszy to opony. W mojej Mambie są to to wielkie Bontranger'y 2.1. Tegoroczne modele dostały oponki chudziutkie, dobre na asfalt i szuter. Moja Mamba przez piachy i teren idzie tak, że można nawet nie zauważyć pogorszenia się nawierzchni. No i kolor - ładny, żywy niebieski. Tegoroczne modele są albo czarno - szare (Cobia) lub biało czerwone (to jeszcze jest OK).

Rozpędza się to to powoli i ciężko, lecz wprawione w ruch pędzi niczym pośpieszny i to bez względu, czy w terenie, czy też po asfalcie, na którym wczoraj udało mi się osiągnąć niemal 60 km/h.
Zadziwiająco łatwo pokonuje podjazdy najeżone przeszkodami typu, gałęzie i kłody. Dużo się wcześniej na ten temat naczytałem, ale dopiero teraz zobaczyłem jak to działa. Szok!
Nie ma sensu pisać długiej recenzji, gdyż takowa pojawiła się już w bikeBoard - link tutaj.
Jako że Mamba jest modelem podstawowym w kolekcji 29erów GF i waży niemal 14 kg, póki co raczej nie będę na niej brał udziału w wyścigach. Pozostanie rowerem treningowo - rekreacyjnym. Do momentu, gdy poziom up-grade'u zminimalizuje wagę i przybliży ją do poziomu rowerów wyścigowych.

foto: MD

I jeszcze aktualizacja z 3 września. Kilka zdjęć mojego autorstwa w ostatnich promieniach letniego słońca.