wtorek, 23 czerwca 2009

Gryf Maraton IV edycja 2009 - Szczecin

Gdy patrzyłem co się działo na trasie IV edycji Gryf MTB oraz słuchałem już po wyścigu wrażeń innych zawodników, naszły mnie pewne refleksje. Co powiecie słysząc, gdy naprawdę dobry zawodnik mówi, że miałby super czas, ale... I tutaj mamy: ale źle skręciłem, bo nie zobaczyłem znaku; ale urwałem łańcuch; urwałem przerzutkę; trasa była źle oznakowana itp., itd. Poniższe przemyślenia to moje obserwacje w czwartym sezonie ścigania się. Wiem, że są zawodnicy z o wiele większym stażem i być może mieli by inne zdanie. Jakby nie było każdy ma prawo do swojego. Zatem...

Maratony MTB i zawody MTB XC różnią się od siebie. Wie o tym każdy, kto chociaż trochę zainteresował się tą dyscypliną, że o zawodnikach nie wspomnę. Mamy zatem tak podstawową różnicę jak ta (przypomnę dla niewtajemniczonych), że w XC ścigamy się po rundach ok 2 do 4 km, trasa jest bardziej techniczna i interwałowa i wymaga innego rodzaju wysiłku – w uproszczeniu; krócej, ale mocniej. W MTB XC trasa jest oznaczona i otaśmowana niemal na całej długości, tak więc nie sposób się zgubić. Zwłaszcza, że w polu widzenia poruszają się wciąż inni zawodnicy – za nami, przed nami. Kto wygrywa w XC? Na pewno zawodnik najlepiej przygotowany kondycyjnie + troszkę taktyki. Wysokiej klasy sprzęt może być pomocny. I tutaj dochodzę do moich spostrzeżeń jak XC ma się do maratonu MTB. Jakie elementy składają się na sukces?

1. Przygotowanie kondycyjne, czyli tzw. forma. Bez tego elementu nie można liczyć na wysoko punktowane miejsce. To oczywista oczywistość, więc nie będę się pastwił nad tym punktem.

2.Taktyka, czyli użycie nie tylko siły mięsni, ale czegoś równie ważnego, a nawet najważniejszego, czyli mózgu. Rozsądne rozłożenie sił na wysiłek trwający od 2 do 4 lub więcej nawet godzin. Trzymanie się zawodników, z którymi rywalizujemy. Wiedzieć, kiedy jechać w grupie i z kim, a kiedy i jak odjechać, zostawiając towarzystwo za sobą.

3. Uważność. Uważamy na znaki na drzewach, taśmy; na to czy mamy zapas płynów, czy należy go uzupełnić na kolejnym bufecie; czy nie robimy przekosów łańcucha; uważamy na koło jadącego przed nami i na gałąź nad nami, która może w najlepszym przypadku zerwać kask z głowy. Także na gościa za nami, który przy naszym najlżejszym zahamowaniu może wjechać na nas z tyłu. Jednym słowem uważamy na całą masę drobiazgów, gdyż przeoczenie jednego może zakończyć naszą radosną wyścigową jazdę.

Podsumowując: o ile zawody MTBXC uważam za trudniejsze wyzwanie pod kątem sportowym, biorąc pod uwagę przygotowanie kondycyjne i technikę jazdy, o tyle maratony wymagają większego przygotowania planu działania i dbałości o detale. Należy wcześniej rozegrać w głowie różne możliwe warianty i sytuacje.

A jak poszło mi tym razem w Szczecinie? Średnio. Najwyraźniej w tym sezonie zrobiłem jakiś błąd. Po kryzysie formy, który nadszedł około miesiąc temu, przez ostatni czas starałem się zbytnio nie forsować treningami, aby nie zniszczyć resztek rzeczonej formy. Wiadomo jednak, że ograniczeniem liczby treningów tejże formy się nie zbuduje. Pierwsze z dwóch 37 km okrążeń pokonałem względnie szybko w czasie 1:43, który dałby mi dawał mi drugie miejsce w M3 na dystansie 37 km, gdybym wcześniej zdecydował się na ten właśnie dystans. Niestety w tym sezonie zachciało mi się walczyć w klasyfikacji generalnej, a tu trzeba jechać dystanse maksymalne. Problem zaczął się na początku drugiego okrążenia. Tu dał znać o sobie brak wyjeżdżonych w ostatnim czasie kilometrów. Nadszedł mianowicie kryzys. Miałem nadzieję, że jak to bywa po około 15 minutach minie. Niestety był to mega kryzys. Dawno mi się nie zdarzyło, abym pod podjazdy strome, ale możliwe do wjechania wchodził na piechotę. Do tego w takich momentach, przy zmianie pozycji dodatkowo zaczynały łapać mnie skurcze w uda i łydki. Widziałem jak na delikatnym podjeździe, który normalnie pokonałbym 20-30 km/h moja prędkość spada do 8 km/h. W połowie drugiej rundy rozpadało się i wszyscy mieliśmy jeszcze błotko. Dzięki temu zaliczyłem już prawie zapomnianą przeze mnie atrakcję, czyli OTB na najbardziej stromym zjeździe na trasie. Ubłocony, ale zadowolony z tego, że dotarłem jednak cały na metę, zająłem 8 miejsce w M3 z czasem 3:54.

Po 4-ej z 6-iu edycji zajmuję 8 miejsce w klasyfikacji generalnej open oraz 6 miejsce w M3. To nawet nieźle, biorąc pod uwagę liczbę zawodników, bodaj około 100 w kategorii i kilkuset w open.

Marek w kategorii M2 zajął miejsce 17 z czasem 4:04.

Kolejna edycja Gryf MTB odbędzie się 16 sierpnia w Barlinku. Jest czas na regenerację i przemyślenia.

Poniżej zdjęcia.

Sławek

Brak komentarzy: