Po wczorajszej imprezie można śmiało polecić kolejne edycje.
Mimo, że wyścig lokalny i kameralny, to organizacyjnie nie można się do niczego
przyczepić. Pomiarem czasu zajęła się firma Domtel Sport, a oznakowanie trasy
było wzorowe.
Sama trasa to początkowo szerokie leśne i polne dukty, które
po nocnej ulewie zasysały rowery i fundowały kolarzom kąpiel błotną. Po około
15 km rozpoczął się ciekawy, kilkukilometrowy singiel koło jeziora. Pierwszy znajd
w dół mógł być zaskakujący. Dla mnie był. Chwila zawahania, przyhamowanie i już
leciałem przez kierownicę, a rower za mną, nade mną… Jakoś nieszczęśliwie z
impetem wylądował na mojej lewej łydce. Od tego momentu ledwo jechałem, a
depnięcie w pedałach na stojąco stało się niemożliwe. Tu trzeba dodać, że zdecydowanie
lepiej na tej trasie radziłyby sobie opony na błoto. W górę, w dół, przez
strumień, błoto, znowu w górę i w dół i jeszcze więcej błota – tak wyglądały
kolejne kilometry. Błotniste, ostre podjazdy musiałem w sporej części podprowadzać,
gdyż Race Kingi po prostu buksowały, kręciły się w błocie. W końcu nastąpiła
chwila wytchnienia, kilka kilometrów prostych przez łąki, lasy i wioski i
nastąpił rozjazd. Dystans mega miał powtórkę +20 km najciekawszego fragmentu
trasy. Jeśli ktoś jak ja wybrał mini, to gnał już prosto do mety. Ostatnie
kilometry to szybka prosta po drodze z płyt przez las. Przejazd przez most i
ostatnie kilkaset metrów. Na moim liczniku wyszło coś około 41 km.
Całe szczęście, że organizatorzy zadbali, aby na mecie był
wóz OSP, bo przejeżdżając linię mety wyglądałem i czułem się tak, jakbym
wytarzał się w kałuży. Dzięki strażakom w 3 minuty i ja rower wyglądaliśmy już
jako tako. Wkrótce do węża utworzyła się kolejka.
Jakimś cudem mimo wywrotki i kontuzji zdobyłem I miejsce w M4 (4 open).
Za I miejsce dostałem statuetkę i... słoik ogórków. II miejsce - Andrzej Tomas. |
Szkoda, że tego samego dnia odbywało się sporo innych tego
typu imprez np. na Pomorzu w Bytowie – Bytowski Rodzinny Maraton Rowerowy.
Mieszkańcy Wielkopolski dzień wcześniej skupili się na maratonie w Obornikach,
a w niedzielę w Sulechowie. Tak więc na starcie mieliśmy 45 osób na dystansie
Mini (45 km) i 22 osoby na mega (65km). Dekoracja odbyła się więc szybko i sprawnie,
a zwycięzcy w kategoriach oprócz pamiątkowej szklanej statuetki, dostali słoik
ogórków „Najlepszy Ogór Pomorza”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz