Spotkanie z Marcinem Hemperkiem |
Na starcie w mojej grupie (amatorzy 30 km) stanęło 89 zawodników. Pierwszy kilometr wiódł ścieżką wzdłuż jeziora. Udało mi się w miarę szybko przedostać do czołówki. Miałem szczęście i obyło się bez wypadków i awarii. Byłem jednak świadkiem (po około 300 metrach od startu) jak dwóch zawodników zaczepiło się rowerami i wyglądało, jakby runęli z małej skarpy w stronę jeziora.
Mój czas to 1h10m56s, co dało mi 4 miejsce w M4 (do podium brakło 7 sekund) oraz 12 open. W sumie byłem pozytywnie zaskoczony, że jeszcze jako tako daję radę. Niestety nie ma wyników bez ciężkiej pracy. To nie była jazda jak kiedyś. To było dziwne odczucie, gdy podczas podjazdów, które kiedyś się przelatywało z rozpędu, musiałem młynkować lub z kręcić z mozołem na stojąco. Głowie wydawało się, że się da, ale nogi niestety już nie te.
Co do organizacji, to nie można się do niczego przyczepić. Trasa oznakowana rewelacyjnie, biuro zawodów sprawne z sympatyczną obsługą, a Domtel-Sport z wynikami jak zwykle w pełni profesjonalny.
Warto było znowu poczuć tę adrenalinę na starcie i to przyjemne zmęczenie po wyścigu. I satysfakcję, że wciąż jeszcze jakoś daję radę.
http://www.domtel-sport.pl/insidethecode/files/7032-pl.pdf
2 komentarze:
Brawo Slawek i gratulacje!!! To musi byc super uczucie!
Dzięki :) Było. Tego mi brakowało :)
Prześlij komentarz