Kilka słów z wrażeń i porównań. Miałem okazję w tym roku testować GF Cobia (2010). Mamba jest modelem niższym. Czym to się przejawia? Właściwie dwie podstawowe sprawy, czyli amortyzator oraz napęd. Amortyzator w Mambie to Rock Shox Dart 3, w Cobii był to Rock Shox Tora. Według mnie lepiej sprawdza się Tora, no ale... Co do napędu to Mamba jako jedyna w serii 29 GF ma 8-rzędową kasetę, co jak dla mnie zupełnie wystarczy.
Plusy w stosunku do Cobii 2010 i także Mamaby 2010 są dwa. I to konkretne. Pierwszy to opony. W mojej Mambie są to to wielkie Bontranger'y 2.1. Tegoroczne modele dostały oponki chudziutkie, dobre na asfalt i szuter. Moja Mamba przez piachy i teren idzie tak, że można nawet nie zauważyć pogorszenia się nawierzchni. No i kolor - ładny, żywy niebieski. Tegoroczne modele są albo czarno - szare (Cobia) lub biało czerwone (to jeszcze jest OK).
Rozpędza się to to powoli i ciężko, lecz wprawione w ruch pędzi niczym pośpieszny i to bez względu, czy w terenie, czy też po asfalcie, na którym wczoraj udało mi się osiągnąć niemal 60 km/h.
Zadziwiająco łatwo pokonuje podjazdy najeżone przeszkodami typu, gałęzie i kłody. Dużo się wcześniej na ten temat naczytałem, ale dopiero teraz zobaczyłem jak to działa. Szok!
Nie ma sensu pisać długiej recenzji, gdyż takowa pojawiła się już w bikeBoard - link tutaj.
Jako że Mamba jest modelem podstawowym w kolekcji 29erów GF i waży niemal 14 kg, póki co raczej nie będę na niej brał udziału w wyścigach. Pozostanie rowerem treningowo - rekreacyjnym. Do momentu, gdy poziom up-grade'u zminimalizuje wagę i przybliży ją do poziomu rowerów wyścigowych.
foto: MD
I jeszcze aktualizacja z 3 września. Kilka zdjęć mojego autorstwa w ostatnich promieniach letniego słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz