Co prawda na zdjęciu jestem na miejscu V, ale to kolejna pomyłka. Po samym wyścigu okazało się, że znowu sklasyfikowano mnie w kategorii "szosa". Po wyjaśnieniu wyszło, że jestem czwarty zaraz za Witem Łańcuckim z Grupy Rowerowej Lipka. Gdy przyszło do dekoracji, kolega, który był piąty został wyczytany i udekorowany jako trzeci. Później okazało się to pomyłką. Cóż...
Muszę dodać, że moja średnia - około 38km/h - oraz dobry wynik to w większości efekt pracy Marka, któremu przez 85% trasy siedziałem na kole i który dowózł mnie do mety. Niestety oprócz niego oraz trochę pracy jeszcze jednego z zawodników, z naszej około ośmioosobowej grupy nie było chętnych do zmian. Ja sam wyszedłem na dwie, trzy kilkuminutowe zmiany, ale na rowerze MTB nie jestem w stanie (i nie widzę sensu) holować kolarzy szosowych. W naszej grupie także przez pierwszą połowę trasy bardzo aktywnie jechał Wit Łańcucki (też na MTB), który starał się zmobilizować grupę. Niestety, jak wspomniałem, większość z nich była głucha na te wezwania.
Organizatorzy oprócz zabezpieczenia trasy zadbali też o poczęstunek i napoje dla uczestników. Także w ramach wpisowego każdy otrzymał prezent w postaci bawełnianej koszulki oraz porządnego zestawu witamin. Dopisała także pogoda. Fajna impreza na 5. Byłoby z plusem, ale minus dla sędziów.
Podsumowując: impreza fajna, ale tym bardziej upewniłem się, że moim żywiołem jest MTB. Tam zdobyte miejsce jest w 97% efektem własnej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz