Kto, co, gdzie, kiedy - patrz poniżej:
Uczestnicy: Sławek Dereszkiewicz, Marek Dereszkiewicz, Andrzej Tomas
Miejsce: Szklarska Poręba i okolice
Data: 8-10 lipca 2011.
Ponieważ wszyscy trzej mamy takie same stroje dodam, że: Sławek - kask czarny, Marek - kask żółty, Andrzej - kask biało czerwony.
Dzień I
Na miejsce docieramy po 13.00. Baza wypadowa - Dom Wczasowy "Do Słońca". Wszystko pasuje - słońce jest.
Spoza gór i rzek, wjechaliśmy do Czech. "Było nas trzech..."
Przed podjazdem pod skocznię narciarską w Harachovie należy zebrać siły posilając się tym i owym.
Docieramy pod skocznię
A nawet jeszcze wyżej. Andrzej aż łapie się za głowę. A może tylko zdejmuje kask, aby efektowniej wypaść na zdjęciu?
Z Harachova ruszamy przez Jakuszyce, a następnie odbijamy do wodospadu Kamieńczyk
Foto typu "tu byłem".
Dzień II. Postanawimy wybrać się do pobliskich Piechowic do bazy startowej Bikemaratonu. Decydujemy także, że wybieramy dystans Mega. Tym razem jako turyści. Bez numerów startowych.
Zjazd ze Szklarskiej do Piechowic to sama przyjemność. Po kilkunastu minutach docieramy na miejsce, gdzie w tłumie spotykamy naszego znajomego - Zdzisława Barana.
Zbieramy siły przed startem. Andrzej łapie pierwszą gumę. Poniżej trasa. Tego dnia objedziemy trasę oznaczoną na niebiesko. A i gum będzie więcej...
Jest gorąco. Na szczęście są też strumienie, a my nie jedziemy w wyścigu, a tylko jego trasą, więc mamy też czas.
Niedługo później Andrzej łapie drugą gumę. Ja łapię w kadry zawodników dystansu Giga. Minął nas też Zdzichu Baran, był jednak tak szybki, że nie zdążyłem nawet zrobić zdjęcia.
Po chyba 100 godzinach ruszamy dalej. Niedługo później Andrzej znowu naprawia dętkę. Ja w tym czasie reguluję sobie kierownicę. Nieliczne gzy, zmęczone upałem, atakują sporadycznie.
Kolejna dętka Andrzeja. Marek dokumentuje. Ja obserwuję. Andrzej pompuje.
Kolejny postój, kolejna fotka pt. "tu byłem".
Po każdej wspinaczce nagrodą jest zjazd.
Dzień III. Z założenia jazdy ma być mniej, gdyż po południu około 16.00 wyjeżdżamy. W planie Zakręt Smierci, kopalnia kwarcu Stanisław, Polana Jakuszycka, a na deser Wodospad Szklarki.
Na Zakręcie Smierci. Bardzo ładne miejsce.
Zjazd w teren i jazda pod górę w stronę kopalni. Żar leje sięz nieba. Z nas leje się pot.
Zazwyczaj jedziemy, ale czasami trzeba podprowadzić.
Docieramy do celu numer 1 dzisiejszej wycieczki
Dalej chyba się nie da...
Każdy musi udokumentować swoj pobyt na obcej planecie.
Następuje zjazd do Szklarskiej. Prosto do pizzeri, gdzie oczywiście zamawiamy placek po węgiersku i pierogi.
Po nabraniu sił ruszamy odnaleźć wodospad Szklarki. Ruszamy według znaków...
...Wodospadu ani widu, ani słychu. Co jakiś czas spotykamy innych zabłakanych turystów. Też szukają wodospadu. Także nie mogą go znaleźć. Postanawiamy ruszyć drugą stroną rzeki, gdyż po naszej nawet ścieżki już nie ma.
Bunkrów... tfu... tzn. - wodospadu nie ma, ale i tak jest za...iscie ;)
Następuje zjazd, a raczej podjazd do Szklarskiej i do hotelu. Spakowanie i odjazd. Akurat, gdy wyjeżdżamy zaczyna siąpić deszcz.
Podsumowując - wypad bardzo udany, pogoda doskonała. Dużo jazdy, a i czas na wyjście do miejscowego lokalu oraz partyjkę bilarda też się znalazł. Czas wykorzystany w 100% należycie.
Na koniec panoramka.
tekst: Sławek
foto: Sławek, Marek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz