niedziela, 22 lipca 2012

Skandia w Bytowie

Start w bytowskiej odsłonie Skandii tym razem był dla mnie atrakcją w czasie urlopu - urlopu zarówno od pracy, jak i od intensywnych treningów oraz wyścigów, od których w lipcu Wielkopolska też wzięła wolne. Tym bardziej był to interesujący dla mnie sprawdzian. Jak zwykle organizacyjnie nie można Skandii niczego zarzucić. Zapisy, odbiór pakietu startowego - wszystko sprawnie i szybko. Wybrałem dystans Mini (31 km), który okazuje się dość popularny, w sumie wybrało go 406 zawodników.
Jako, że to mój pierwszy start w Skandii w tym roku, przysługuje mi ostatni sektor. Wiadomo, że w takiej sytuacji ciężko walczyć o podium, gdzie na tak krótkim dystansie ważny jest dobry start i liczy się każda sekunda.
 Start. Trasa na początku prowadzi polami, podłoże lekko piaszczyste, piach mokry, dość ubity. Pierwsze krótkie podjazdy. Prawie korek. Niektórzy leżą. Możliwie szybko wyprzedzam i aby do przodu. Wciąż wyprzedzam, co jest wskazówką, że pociąg pośpieszny odjechał już daleko do przodu. Trochę lasu, wciąż szutrówki. Łatwo i szybko. Aż za bardzo. Pierwszy międzyczas. Okazuje się później, że tu jestem 62 open. Dochodzę kolejnych zawodników i nie czekam zbytnio na zmiany. Las, pole, las, szutrówka, fragment asfaltu. W wioskach spory doping mieszkańców. Machają i krzyczą i dzieci i dorośli. Miłe to i sympatyczne. Ostatnie kilometry. Asfalt z górki, 57 km/h. Przedpola Bytowa, wjazd do miasta i samotny finisz. Czas 1 h 04 min, 36 open, 9 w M3, średnia 29,3 km/h. Mam nadzieję, że tym sposobem wywalczyłem przynajmniej lepszy sektor startowy na edycję w Kwidzyniu. Podsumowując - trasa szybka i łatwa. Część fragmentów trasy znana z Bytowskiego Maratonu Rodzinnego, lecz Skandia jest zdecydowanie łatwiejsza. Biorąc pod uwagę jej stopień trudności, a raczej łatwości, mogłaby mieć te 10 km więcej, tak jak miało to miejsce we wspomnianym Kwidzyniu w roku 2011. Nie czuję nawet zmęczenia. To chyba raczej źle, bo może znaczyć, że mogłem dać z siebie więcej.
Dopisała także pogoda. Wiele osób interesuje się pakietem startowym, więc informuję, że tym razem był to bidon, żel i baton Vitargo oraz magazyn kolarski o urokach regionu Trentino.
Pożytecznie spędzona urlopowa, lipcowa niedziela. Warto było być.

 Wyniki

Brak komentarzy: