W minioną niedzielę odbyła się ostatnia edycja 2012 rzeczonego cyklu. Miejsce Łopuchowo koło Murowanej Gośliny. Trasa, w stosunku do poprzednich lat, została zmodyfikowana. Przede wszystkim puszczono ją w odwrotnym kierunku i stała się odrobinę bardziej interwałowa, aczkolwiek to wciąż okolice Poznania, więc górzyście nie było.
Konsekwentnie wystartowałem na dystansie Mini, gdzie przed tym wyścigiem plasowałem się na 12 miejscu klasyfikacji generalnej w kategorii M3. Z moich wyliczeń wynikało, że jeśli pojadę na podobnym przyzwoitym poziomie, jak w poprzednich edycjach, to awansuję na miejsce 4-te. Dodam, że do generalki liczyło się 5 najlepszych wyników z cyklu, który obejmował 8 wyścigów. Dla mnie Łopuchowo było akurat owym piątym wyścigiem.
Na starcie Mini (32 km) staje 268 zawodników. Pierwsze 4 km to asfalt. Do tego lekko z górki. Szybkość ok 50 km/h. Na szczęście jechałem w czołówce z bardziej doświadczonymi zawodnikami, gdzie jest zdecydowanie bezpieczniej, niż z tyłu stawki.
Wjazd w teren. Trzymam się końca czołowej, około 20-stoosobowej grupki. Kolejne kilometry i grupka, niczym kometa, gubi pojedynczych kolarzy. Ja wraz z pewnym przełajowcem z M5 też lekko odstajemy. Kolejne 5 km jedziemy po zmianach. Podłoże leśne mocno ubite, pozwala na duże szybkości.
Na około 12km odpadam. Przełajowiec oddala mi się i znika na kolejne kilka kilometrów. Trasa lekko w górę, lekko w dół. Czasami trochę piachu. Głównie las. Po kilkunastu kilometrach na horyzoncie pojawia się przełajowiec. Do mety około 5 km i lekki długi podjazd. Mijam szybko przełajowca. Po kolejnym kilometrze dochodzę dwóch młodych zawodników. W jednym z nich rozpoznaję Bartosza Bejma, młodego zawodnika Corrateca, który często wygrywa dystanse Mini jako pierwszy w open. Sądzę, że może być słabszy po wczorajszej Skandii w Kwidzynie. Mijam ich dwóch dość szybko, jednak drugi z nich siada mi na koło. Ostatnie półtora kilometra po asfalcie, lekko pod górę. Wciąż mam kolarza na kole. Odjeżdża mi 200 m przed stadionem. Jest jednak z kategorii M2. Tak czy inaczej wiele by to nie zmieniło, gdyż na metę wpadam jako 13 w open i 6 w M3. Dla mnie jednak ważne było przejechanie w dobrym czasie, który da mi kolejne punkty do generalki.
Zgodnie z planem w klasyfikacji generalnej awansowałem na miejsce 4-te. Niby pechowe, ale konkurencja w tym sezonie była naprawdę mocna.
Poniżej na zdjęciu od lewej Marek po dystansie Mega (64 km), ja już ubrany i wypoczęty po Mini oraz Wiesław Fidurski także po Mega.
Foto: Rafał Przybylski xc-mtb.info oraz galeria Mi Se
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz