Wczoraj odbyła się kolejna odsłona Maratonu Gryfa Pomorskiego. Dla mnie i Marka była to pierwsza edycja w tym cyklu, w tym sezonie. Tym samym pozycja startowa nie była rewelacyjna, zwłaszcza że start usytuowany był na wąskim podjeździe, otoczonym krzakami. Dystans do pokonania 39 km. Trasa była bardzo interwałowa i równie bardzo piaszczysta. Akurat mi to pasowało, gdyż moje Race Kingi 2.2 radziły sobie w nich niczym czołg. Ilość wzniecanego kurzu powodowała odruch włączenia świateł przeciwmgielnych. Po zejściu z trasy wyglądało się jak po manewrach na pustyni z E.Rommlem.
Moje miejsce nr 1 w open i tym samym 1 w M3 z czasem 1.32, to mój najlepszy wynik w tym sezonie, z którego jestem bardzo zadowolony. Marek zajął miejsce 10 w M3, na co miało też wpływ zgubienie trasy wraz z grupką innych zawodników.
Wpływ na mój wynik miała też na pewno współpraca z Chamerem z mojego teamu GPEAT. Jazda na zmianach znacznie przyśpieszyła nasze tempo.
(relacja Chamera tutaj)To już kolejna, w ciągu kilku lat, edycja Gryfa, którą będę mile wspominał.
Rider
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz